czwartek, 2 sierpnia 2018

Rozdział 9 Cz.3 (Kochaj i nie udawaj)

Musiałam wziąć się w garść, nie mogłam tak łatwo się poddać, podczas gdy osiągnęłam tak wiele. Dostałam szanse i mimo potknięcia, miałam zamiar jej nie zmarnować. Chociaż tak naprawdę, mogłam już wszystko, zniszczyć co miałam, przez to, kim naprawdę jestem, bo do zwykłych kobiet na pewno się nie zaliczałam.

Wychodząc z kabiny od razu sięgnęłam po biały puchowy ręcznik, którym dokładnie ususzyłam swoje ciało, a włosy związałam w długiego warkocza. Będąc w sypialni ubrałam na siebie bieliznę i zwiewną sukienkę, po czym wróciłam do Davida, który akurat kiedy przyszłam, wkładał małą Rose do wózka. Kiedy zdał sobie sprawę z mojej obecności, odwrócił głowę w moim kierunku i uśmiechnął się szeroko. Robiąc kilka kroków do przodu, znalazł się tuż naprzeciwko mojego ciała po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

- Chodźmy — powiedział z uśmiechem na twarzy i razem wyszliśmy z domu kierują się w stronę parku.

Kiedy szliśmy wzdłuż alejki, David pchał wózek, natomiast ja byłam wtulona w jego ramię, czując się znacznie lepiej. Miałam wrażenie, że moje ciało w końcu się rozluźniło a znaczna część ciężaru tkwiąca na moim sercu w końcu spadła. Jednak to było tylko chwilowe uczucie. W pewnym momencie po drugiej stronie parku zauważyłam znajomą mi dziewczynę. Nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam, ale kiedy podszedł do niej staro wyglądający pies, a zanim kobieta i mężczyzna trzymających się za ręce, już nie miałam żadnych wątpliwości kim ona jest. Z wrażenia zatrzymałam się i nieustannie wpatrywałam się w ludzi którzy byli moją rodziną.

- Idź do nich — głos Davida sprawił, że podskoczyłam ze strachu.

- Nie mogę po tylu latach, po prostu wejść z butami do ich życia. Jest już za późno. Poza tym, podjęłam decyzję dwa lata temu — odpowiedziałam i gdy chciałam już po prostu iść dalej, kątem oka zauważyłam, jak podchodzą do tablicy i ściągają z niej moje zdjęcie.

Zacisnęłam na chwilę mocno powieki i odetchnęłam głośno. Nie mogłam sprawić by było idealnie, podczas gdy sama prawdopodobnie zniszczyłam swoje życie z Davidem. Na pewne rzeczy czasem jest po prostu za późno. Wciąż się zastanawiałam co się stanie, gdy dowie się prawdy, ale na razie wygodniej mi było, gdy on o niczym nie wiedział. Mimo, że nie jest mi łatwo.

Czując rękę Davida na moich plecach, nieco się ocknęłam i uśmiechnęłam się do niego, co od razu odwzajemnij. Przyciągając mnie z powrotem do swojego boku, pocałował mnie w czubek głowy kontynuując nasz spacer po parku. Zatrzymując się w pewnym momencie przy jednej z wielu ławek, poustawianych na ogromnej powierzchni pokrytej soczyście zielonej trawie, David wyciągnął Rose z wózka i posadził ją sobie na kolanach, gdy usiedliśmy na drewnianej ławce.

- Bałem się, gdy zaszłaś w ciąże — przyznał. Po zastrzykach Richarda i po tym co się stało, lekarz poradził mi, abym zrezygnowała z antykoncepcji na jakiś czas, a David nie zawsze pamiętał, aby użyć prezerwatywy.

- Dlaczego? — spytałam, marszcząc nieco swoje czoło. Doskonale pamiętałam dzień w którym powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Cieszył się, jak wariat, a ja podzielałam jego radość, jednak kiedy urodziła się nasza córka, moja radość znikła, gdy dowiedziałam się, że Rose jest Richarda.

- Bałem się, że sobie nie poradzę, że nie będę umiał ci pomóc — odpowiedział, patrząc na Rose z uwielbieniem.

- Powiedzmy, że dajesz radę — odparłam z udawanym grymasem na twarzy, po chwili cicho się śmiejąc. David mimo chwilowego oburzenia, sam się zaśmiał, przytulając do swojej piersi Rose.

Nie odzywając się do siebie więcej, siedzieliśmy razem w przyjemnej ciszy, napawając się pięknymi widokami jakie rozpościerały się przed naszymi oczami. Nie miałam prawa w tej chwili czuć się niekomfortowo, czy źle, ale w mojej głowie cały czas krążyła tylko jedna myśl, która wszystko psuła. Myślałam o tym za każdym razem, kiedy widziałam uśmiechniętego Davida, który patrzył na Rose jakby była najważniejszą rzeczą w jego życiu. I tak właśnie było, lecz Rose należała do kogoś innego.

Na moich ustach widniał uśmiech, jednak do oczu napływały mi łzy, gdy patrzyłam, jak David bawi się z Rose, która wariowała na jego punkcie. Uwielbiała z nim przebywać, a on nie pozostawał jej dłużny. Był zajęty pracą, ale gdy miał czas w pełni poświęcał go jej. Była jego oczkiem w głowie i nie wyobrażał sobie, aby choć jednego jej nie rozpieszczać. Miała wszystko czym mogłoby się bawić roczne dziecko.

Po długim czasie spędzonym w parku, postanowiliśmy wrócić do domu, ponieważ Rose zasnęła w ramionach Davida, będąc na pewno wykończona zabawą na świeżym powietrzu. Przekraczając próg drzwi wejściowych, mój mąż od razu zaniósł ją do jej pokoju, a ja poszłam do kuchni, gdzie mój telefon leżący na wysepce sygnalizował nieodebraną wiadomość. Biorąc urządzenie do ręki, odblokowałam go i przeczytałam wiadomość od Rachel. Po zapoznaniu się z jej treścią, wyłączyłam go z powrotem, sięgając po małą buteleczkę wody, którą opróżniłam do połowy po jej otworzeniu.

Odstawiając butelkę na blat, nagle poczułam jak para silnych rąk, oplata moje ciało w pasie. Doskonale wiedziałam do kogo należą te duże dłonie, które podczas miłosnych uniesień sprawiały, że wariowałam z podniecenia. Odwracając się przodem do mężczyzny mojego życia, położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej, wpatrując się nieustannie w jego brązowy oczy.

- Kocham cię, Lily — wyszeptał, opierając swoje czoło o moje.

- Ja ciebie też kocham Davidzie — odpowiedziałam, kładąc swój policzek na jego piersi.

- Coś się stało? — spytał, głaszcząc mnie delikatnie po plecach. Jak on mnie dobrze znał.

- Rachel chcę, abym się z nią spotkała — odpowiedziałam, mając przy tym zamknięte oczy. Zawsze w ramionach Davida, czułam się błogo i wiedziałam, że nic złego mi się nie stanie. Potrafiłam zasypiać przytulona do jego ciała, nawet w środku dnia.

- Idź i baw się dobrze — gdy chciałam zaprzeczyć, uciszył mnie krótkim pocałunkiem - To zawsze ty zajmowałaś się naszą córką, a ja byłem zajęty. Pora to zmienić — wiedziałam, że nie odpuści, bo chciał dla mnie jak najlepiej, więc jedynie uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek w podzięce. Po prostu czasem czułam się źle z tym, że David zostawał w domu z Rose, a ja wychodziłam raz na jakiś czas z dziewczynami, mimo, że to ja więcej spędzałam czasu w domu z dzieckiem.

Gdy nastał wieczór, ściągnęłam z siebie sukienkę i ubrałam spodnie i bluzkę na długi rękaw. Całując po drodze męża na pożegnanie, wyszłam z domu, kierując się w stronę miejsca w którym umówiłam się z Rachel. Bar pod gołym niebem na plaży, był naszym jednym z ulubionych miejsc. Widząc dziewczynę siedzącą na jednym z barowych krzeseł, pomachałam jej i podeszłam do niej, mocno ją przytulając, po czym zajęłam miejsce obok niej. Zamówiłam drinka i spojrzałam na Rachel, dostrzegając w jej oczach smutek pomieszany ze złością.

- To o czym chciałaś ze mną porozmawiać? — spytałam, biorąc łyka drinka, którego dostałam od barmana.

- To ty zabiłaś Jamesa? — spytała, a ja o mało nie zadławiłam się napojem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz