Kiedy zamknął za sobą drzwi najciszej, jak potrafił, podszedł do mnie, pocałował mnie w czoło i bez słowa odszedł, zostawiając mnie samą z mętlikiem w głowie. Cicho wzdychając, weszłam do pokoju Rose i najciszej jak umiałam, podsunęłam fotel do jej łóżeczka. Siadając na nim wygodnie, obniżyłam boczną ściankę na sam dół, dzięki czemu miałam na moją córeczkę dobry widok. Uśmiechając się lekko, wzięłam jej małą rączkę w swoją dłoń, zaczynając delikatnie kciukiem masować jej wierzch.
- Kochanie i co ja mam zrobić? — szepnęłam, z nikłą nadzieją, że moje maleństwo da mi jakiś znak, albo zrobi cokolwiek, mówiąc mi w ten sposób, że wszystko będzie dobrze. Patrząc tak na nią i trzymając jej drobną rączkę, czułam, jak z każdą chwilą, robię się coraz to bardziej senna, aż w końcu morfeusz na dobre zabrał mnie do swojej krainy.
Czując, jak ktoś dotyka moich nagich nóg, leniwie otworzyłam nieco swoje powieki. Widząc, że to David jest sprawcą mojego przebudzenia, na nowo zamknęłam oczy, wtulając się w jego umięśnioną klatkę piersiową. Po pewnym czasie, poczułam, jak kładzie mnie na nieco chłodnej pościeli, co jeszcze bardziej mnie rozbudziło.
- Przepraszam skarbie, nie chciałem cię obudzić — szepnął tuż przy moich ustach, by następnie złożyć na nich delikatny pocałunek.
- Nic się nie stało — odpowiedziałam, słabym głosem, gdy tylko odsunął swoje wargi od moich.
- Śpij dobrze skarbie — szepnął, po czym wyszedł z sypialni, zostawiając mnie samą.
Próbowałam ponownie zasnąć, ale moje starania szły na marne. Wiercenie się po całym łóżku w niczym nie pomogło, a myśli o Davidzie pogorszyły sprawę. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Po prostu nie wiedziałam. Chciało mi się jedynie płakać z bezsilności. Zrobiłam coś okropnego i w żaden sposób tego nie naprawię. Zawsze byłam i będę beznadziejna. Zostałam wychowana do całkiem innych celów. Zakładanie rodziny i bycie najlepszą żoną na świecie, nigdy nie widniały w moich zdolnościach. To nie mogło się udać, mimo że miałam nadzieję, że będzie inaczej.
Głośno wzdychając, wstałam z łóżka i wyszłam z sypialni, idąc na dół, do Davida, który siedząc na kanapie w salonie, obserwował bawiącą się Rose, pijąc przy tym jakiś gorący napój. Uśmiechając się, podeszłam do Davida i dotknęłam jego ramienia, na co od razu odwrócił wzrok w moją stronę.
- Dlaczego nie śpisz? — spytał, kładąc swoją dłoń na dolnej części moich pleców.
- Nie mogłam zasnąć — odpowiedziałam, ochoczo wtulając się w jego ramię, przez co od razu posadził mnie sobie na kolanach. Przytulił mnie mocno do swojej piersi i pocałował w czubek głowy, a mi zachciało się płakać.
Kochałam go tak bardzo, jak on mnie. Byłam mu wdzięczna, za wszystko, co dla mnie zrobił. Dziękowałam bogu, że to on stanął na mojej drodze i pchnął mnie na lepszą ścieżkę, ale w mojej głowie cały czas krążyła jedna osoba, od której wszystko się zaczęło. Na początku radziłam sobie z ukrywaniem uczuć i prawdy, ale po tym, jak Richard mnie porwał, wszystko we mnie pękło, zaczynając od poczucia winy, a kończąc na moim sercu.
- Nie myśl o nim — powiedział, jakby czytając mi w myślach, a po moim policzku spłynęła jedna samotna łza - Nie płacz kochanie, nie warto. Jesteś tu ze mną i naszą córeczką. Teraz będzie tylko lepiej, zobaczysz — wyszeptał prosto do mojego ucha, jednocześnie głaszcząc mnie delikatnie po plecach. Nie wytrzymując, załkałam cicho, jeszcze bardziej wtulając się w jego umięśnione ciało. Nie płakałam, bo bałam się Richarda, czy przeżywałam to, co się stało. Płakałam, ponieważ z każdym kolejnym dniem jest mi coraz trudniej żyć ze świństwem, jakie zrobiłam.
- Przepraszam — szepnęłam, pociągając cicho nosem - Nie rozmawiajmy już o tym, dobrze? Obiecaliśmy to sobie — powiedziałam, płaczliwym głosem, wtulając głowę w jego szyję.
- Dobrze — odpowiedział, bawiąc się moimi włosami - Teraz będę spędzał z wami znacznie więcej czasu i dopilnuje, żebyś poczuła się lepiej — odparł, całując mnie w policzek. Ze zmarszczonymi brwiami i mokrymi policzkami, odsunęłam się od niego i spojrzałam prosto w jego oczy.
- Jak to? — spytałam.
- Można powiedzieć, że wziąłem bardzo długi urlop — odpowiedział, uśmiechając się do mnie szeroko. Nic nie mówiąc, odwzajemniłam jego uśmiech i ponownie wtuliłam się w jego klatkę piersiową, spoglądając na radosną Rose, która ostatnio polubiła bawienie się różnymi grzechotkami.
- Może pójdziemy z Rose na spacer? Dawno nie wychodziliśmy nigdzie razem — zaproponowałam, zabierając Davidowi z dłoni kubek z zachęcająco pachnącą kawą.
- Najpierw powinnaś zjeść śniadanie, a nie wypijać mi kawę — odpowiedział, karcąc mnie jak małe dziecko.
- Nie jestem głodna — odparłam, po czym cicho wypuściłam powietrze przez usta, kiedy David zabrał mi swoją własność - Zajmij się Rose, a ja za niedługo do was przyjdę - powiedziałam i pocałowałam mojego męża w policzek, na co on spojrzał na mnie bezradnie, wiedząc, że nie daję mu wyboru.
Wstałam z kanapy i poszłam z powrotem do sypialni, gdzie wchodząc do łazienki, od razu rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Czując letnią wodę na mojej rozgrzanej skórze, poczułam pewnego rodzaju ulgę. Robiąc krok w tył od strumienia wody, otarłam rękoma twarz z wody, patrząc po chwili na swoje odbicie w jednej z szyb kabiny. Musiałam wziąć się w garść, nie mogłam tak łatwo się poddać, podczas gdy osiągnęłam tak wiele. Dostałam szanse i mimo potknięcia, miałam zamiar ją nie zmarnować. Chociaż tak naprawdę, mogłam już wszystko, zniszczyć co miałam, przez to, kim naprawdę jestem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz