czwartek, 2 sierpnia 2018

Rozdział 3 Cz.4 (Kochaj i nie udawaj)

Przez resztę dnia Lily starała się trzymać ode mnie z daleka. Nie wiem, co siedziało w jej głowie, ale mogłem się jedynie domyślać, że panuję tam istny mętlik. W szpitalu sądziłem, że to wszystko potoczy się nieco inaczej. Była w szoku i płakała, bo nie pamiętała nawet dnia z naszego małżeństwa, jednak sądziłem, że w pewien sposób mi pomoże, że będzie wyglądało to znacznie inaczej. Nie sądziłem, że Lily zacznie mnie unikać. Czułem, jak kuje mnie serce i traciłem pomału cały zapał, aby stworzyć dla niej lepsze wspomnienia. Z góry założyłem, że wystarczy kilka kłamstw.

Z dwoma kubkami wypełnionymi gorącą czekoladą, ruszyłem w stronę balkonu, gdzie siedziała Lily, już od dłuższego czasu. Gdy zdała sobie sprawę z mojej obecności, spojrzała się na mnie smętnym wzrokiem, po chwili ponownie patrząc jedynie na panoramę miasta. Usiadłem tuż obok niej na drewnianej ławce i podałem jeden z kubków z nadzieją w oczach.

- Dużo myślałam nad tym wszystkim — zaczęła, odbierając ode mnie kubek, by po chwili móc postawić go na stolik przed nami — Chcę stąd wyjść — moje serce na chwilę przestało bić, nie wierzyłem, to nie mogło się tak skończyć.

- Proszę cię Lily, nie zostawiaj mnie — szepnąłem, kładąc swoją dłoń na jej dłoń, czując przyjemne ciepło — Wiem, że to wszystko cię przytłacza, ale zrobię wszystko, aby ci pomóc — przerażała mnie myśl, że zaraz mogła ode mnie odejść. To nie mogło tak się skończyć. Przeszliśmy razem tak wiele. Nie było najlepiej, a ja nie byłem wymarzonym mężem, ale kochaliśmy się szczerze. To była trochę inna miłość, na innych zasadach, ale najprawdziwsza ze wszystkich.

- Przepraszam cię, chociaż nic nie czuję. Nie czuję się źle, że chcę cię opuścić. Ja cię nie pamiętam i jesteś dla mnie w tej chwili obcym człowiekiem — raniły mnie jej słowa. W głowie krążyły mi różne słowa, które mógłbym wypowiedzieć, aby ją zatrzymać, ale miałem też pewne wątpliwości i obawy, które mówiły mi, że nie mam co się starać — Chcę jechać do Rachel — szepnęła, zostawiając mnie samego.

Wypuszczając powietrze ze świstem, czułem, jak łzy napływając mi do oczu. Miałem już dość, a był to dopiero początek. Byłem jedynie ciekaw czy moja psychika wytrzyma do końca. Mimo wszystko wyciągnąłem telefon ze swoich spodni i wybrałem znany mi numer, po czym przyłożyłem urządzenie do ucha. Po krótkiej rozmowie z Rachel wszedłem do mieszkania, widząc, jak moja żona przechodzi przez salon z małą torbą.

- Poczekaj — powiedziałem, podchodząc do niej — Nawet nie wiesz, gdzie ona mieszka — stwierdziłem, na co z zakłopotaniem przyznała mi rację — Dzwoniłem i zawiozę cię do niej — biorąc od niej torbę, oboje ruszyliśmy w kierunku wyjścia, po czym wyszliśmy z mieszkania, uprzednio ubierając buty.

Gdy znaleźliśmy się naprzeciwko dużych drzwi, po wciśnięciu małego guziczka od dzwonka, czekaliśmy, aż Rachel nam otworzy. Po pewnym czasie usłyszałem czyjeś kroki, po czym ujrzałem uśmiechniętą dziewczynę, która widząc nas oboje, przestała się uśmiechać. Nic nie mówiąc, przepuściła Lily z torbą do środka, a ja zostałem na zewnątrz, patrząc ze łzami w oczach na przyjaciółkę mojej żony.

- U mnie będzie jej na razie lepiej. Zobaczysz, wszystko się jakoś ułoży. Mnie jako kobiecie zaufa szybciej niż tobie, jako mężczyźnie. Musisz być cierpliwy i po prostu na nią poczekaj — w odpowiedzi jedynie pokiwałem twierdząco głową, czując, że zaraz nie dam rady więcej powstrzymywać swoich łez.

- Dziękuje i proszę, zadzwoń do mnie czasem — poprosiłem, uśmiechając się do niej nikło.

- Tak zrobię i nie martw się na zapas. Będę z nią rozmawiała — widząc, jak pierwsza łza spływa po moim policzku, cicho westchnęła i podeszła do mnie mocno mnie przytulając.

- Jestem beznadziejny — stwierdziłem, również ją przytulając.

- Nie jesteś, ty po prostu ją kochasz. Mimo wszystko nigdy nie przestałeś jej kochać. Nie możesz teraz się poddać, nie po tym, co się stało — miała racje. Zgadzałem się z jej słowami, jednak zawsze łatwiej jest coś powiedzieć niż zrobić.

- Dziękuje jeszcze raz i opiekuj się nią — odsunąłem się od dziewczyny i wycierając swoje policzki, odwróciłem się na pięcie i wsiadłem do auta, od razu ruszając.

***

Minął tydzień, a Rachel zadzwoniła do mnie tylko raz. Nie mogłem się na niczym skupić, cały czas myślałem o tym, co się teraz dzieje z moim życiem, myślałem o mojej żonie i o tym, że brakuję mi powoli cierpliwości. Gdyby nasza historia była inna, podszedłbym też do tego inaczej. Zrozumiałbym wszystko i uszanowałbym jej każdą decyzję, gdybyśmy się na przykład pokłócili, ale tak nie było. Moja żona straciła pamięć, a ja jestem teraz, jeszcze większym skurwielem niż byłem. Miałem powoli wszystkiego dosyć. Za długo to wszystko się ciągnęło. Jedyne czego pragnąłem to wieść szczęśliwie życie z nią, ale zawsze staje nam coś na drodze.

Tłum tańczących ludzi, głośna muzyka, dym papierosowy i lejący się alkohol. Patrząc na to wszystko z góry ze szklanką alkoholu w ręce, mój wzrok przyciągnęła dziewczyna o długich blond włosach, która patrzyła się prosto na mnie. Kiwając głową, aby weszła na górę, odszedłem od barierki i szepnąłem na ucho ochroniarzowi, aby wpuścił dziewczyną wchodzącą po schodach, po czym poszedłem do swojego pokoju, gdzie siadając na kanapie, czekałem cierpliwie aż mój gość wejdzie do środka. W pewnym momencie klamka od drzwi się poruszyła, a do środka weszła dziewczyną, którą zaprosiłem. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do mnie, siadając na drugim końcu mebla. Nic się nie odzywając, patrzyliśmy się na siebie w kompletnej ciszy.

Pochyliła się i łapiąc czarną torbę, którą miała postawioną przy swoich nogach, rzuciła w moją stronę. Uśmiechając się do mnie, wstała i podeszła do barku nalewając sobie alkohol do przezroczystej szklanki. Nie patrząc na nią dłużej, złapałem za zamek od torby i otworzyłem ją, patrząc na jej zawartość.

- Coś nie tak? — spytała, podchodząc do mnie.

- Z każdym kolejnym tygodniem, zaskakujesz mnie jeszcze bardziej — przyznałem i gdy się wyprostowałem, przed moimi oczami ukazały się szczupłe i nieodziane w nic nogi blondynki — Przestań — szepnąłem, gdy pchnęła mnie na oparcie kanapy, sama usadawiając się na mnie okrakiem.

- A ty mógłbyś czasem się rozluźnić — szepnęła tuż przy moich ustach, po chwili mocno się w nie wpijając.

- Camilla — powiedziałem ostrzegawczym tonem głosu, gdy zarzuciła swoje dłonie na moje barki.

- Jesteś sam, w środku też. Ty nie boisz się śmierci tylko życia. Pożyj ze mną, ten jeden raz, przez tę chwilę — była blisko, bardzo blisko. Jej dłonie błądziły po moich policzkach i klatce piersiowej, a swoje usta miała bardzo blisko moich.

- Mam żonę, nie zostawię wszystkiego dla ciebie. Straciła pamięć, chcę ją odzyskać — odwróciłem swoją głowę, patrząc się na ścianę nieopodal nas.

Słysząc nagle dzwonek mojego telefonu, strąciłem blondynkę ze swoich kolan i wyciągnąłem telefon ze spodni, podchodząc do ogromnej szyby, przez którą tylko ja widziałem bawiących się na dole ludzi. Odebrałem, połączenie, a gdy usłyszałem głos Rachel, moje serce zabiło szybciej, a w głowie zaczęły szaleć tysiące myśli.

- Przyjedź. Wiem, że jest późno, ale jeśli nie teraz to już chyba nigdy. Dużo z nią rozmawiałam i mam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie po twojej myśli — nie tracąc czasu, złapałem za kluczyki i kurtkę i wyszedłem z pomieszczenia, nie przejmując się niczym.

- Dziękuje, mam u ciebie dług — powiedziałem, gdy wręcz zbiegałem ze schodów w dół.

- I to wielki — zaakcentowała, po czym się rozłączyła.

Wyszedłem na tyły klubu, odnalazłem swoje auto i czym prędzej do niego wsiadłem, odpalając silnik. Jadąc najszybciej, jak mogłem, po kilkunastu minutach, znalazłem się przy odpowiednim budynku i czym prędzej poszedłem pod same drzwi. Pukając kilka razy, niecierpliwie aż ktoś otworzy mi drzwi. Po chwili klamka się poruszyła, a w progu, ku mojemu zaskoczeniu, ujrzałem Lily.

- Hej — powiedziała nieśmiało.

- Hej — odpowiedziałem, uśmiechając się do niej. Zamknęła za sobą drzwi i opatulając się szczelniej swoim sweterkiem, poszliśmy razem przed dom, gdzie razem usiedliśmy na dużej huśtawce, wpatrując się w gwieździste niebo.

- Dużo rozmawiałam z Rachel i naprawdę ją polubiłam i przekonała mnie do siebie. Naprawdę dobrze mi w jej towarzystwie — powiedziała, przerywając ciszę, jaka między nami była.

- Nie dziwię się, jesteście przyjaciółkami od małego — stwierdziłem.

- Chcę, aby było tak i między nami — przyznała nieśmiało, co sprawiło, że spojrzałem na nią, będąc w niemałym szoku.

- Też tego pragnę — powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy.

- Ciężko było mi i Rachel. Rozmawialiśmy o tobie i o mnie przez cały tydzień i miałam już naprawdę dość, więc chyba dlatego zadecydowałam o tym tak nagle, żebyś przyjechał w środku nocy tutaj — słuchałem jej jak zaczarowany i gdy pasmo włosów padło na jej twarz, delikatnie opuszkami palców schowałem je za ucho. Bałem się, że będzie zła, ale nic takiego się nie stało — Powiedziała, żebym dała ci szansę i sobie też. W końcu to ja tutaj straciłam pamięć i teraz dobrze by było to wszystko jakoś poskładać — cieszyłem się, że chcę dać nam szansę. Cały tydzień był dla mnie torturą bez niej.

- Rozkocham cię w sobie na nowo. Bez pośpiechu, pomału jakoś razem damy radę i jeszcze będziemy szczęśliwy — wyszeptałem, opierając swoje czoło o jej czoło.

- Dasz radę zrobić to drugi raz? — spytała z uśmiechem na twarzy.

- Raz już dałem radę — odpowiedziałem, odwzajemniając jej uśmiech — Poza tym dla ciebie zrobię wszystko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz