czwartek, 2 sierpnia 2018

Rozdział 3 Cz.3 (Kochaj i nie udawaj)

Po długiej jeździe w końcu zatrzymaliśmy się przed małą chatka, która znajdowała się tuż przy jeziorze. Gdy tylko ściągnąłem kask z głowy, zgraja ludzi Richarda, uzbrojona po zęby, pojawiła się wokół domu. Moi ludzie od razu ruszyli przed siebie, a ja kładąc sobie strzelbe na ramieniu, zacząłem iść spokojnym krokiem w stronę domku.

Będąc już w środku od razu zacząłem rozglądać się po wszystkich pomieszczeniach w poszukiwaniu Lily. Otwierając już trzecie drzwi z kolei w końcu moim oczom ukazała się moja żona, która siedziała na łóżku skulona, mając mokre policzki od łez. Podchodząc do niej, w połowie drogi do niej podniosła swój wzrok do góry. Niemal od razu zerwała się z łóżka i mocno się do mnie przytuliła.

- Już jesteś bezpieczna kochanie, nic co się nie stanie dopóki jesteś ze mną — wyszeptałem jej do ucha, głaszcząc jednocześnie jej plecy.

Przytulając swoją żonę do swojego ciała w lustrze, które znajdowało się obok łóżka, zobaczyłem jak Richard zbliżał się do nas z bronią w ręku.
Będąc szybszy od niego, pierwszy wycelowałem w niego broń odwracając się do niego przodem.

- Mamusia ci pomogła? Pamiętam jaką była suką, która podcinała mi nogi na każdym kroku — jego uśmiech i postawa doprowadzała mnie do szaleństwa. Miałem ochotę go zabić właśnie teraz. Przysuwając broń do jego czoła, nagle poczułem jak Lily szarpie mnie za ramię.

- Proszę Davidzie, nie rób tego, nie zabijaj go — jej słowa sprawiły, że odwróciłem głowę w jej stronę nie mogąc uwierzyć w to, co powiedziała.

- Jak możesz mówić takie rzeczy? — spytałem, na co jedynie spuściła swoją głowę w dół.

- Nic nie rozumiesz — szepnęła i gdy miałem coś powiedzieć zauważyłem jak jeden chłopak z mojego gangu przechodzi obok otwartych drzwi od sypialni w której się znajdowaliśmy.

- Mike! — krzyknąłem, a chłopak od razu odwrócił się w moją stronę - Zabierz ją stąd — powiedziałem, wskazując na Lily co od razu zrobił chwytając ją za przedramie.
Wyrwała mu się i krzyczała żebym go nie zabijał, a moje serce łamało się na pół. W odpowiednim momencie Mike będąc już nieco zirytowany, wziął ją na ręce i wyniósł z domu, inaczej zrobiłbym coś, czego bym żałował do końca życia.

Patrząc się prosto w oczy tego drania, coraz mocniej zaciskałem broń, mając mętlik w głowie. Jego uśmiech mówił sam za siebie. Był niemal pewny, że nic mu nie zrobię. Śmiał mi się prosto w twarz.

Miałem wrażenie, że stoimy tak kilka godzin, jednak w rzeczywistości były to minuty. Nie wytrzymając zamachnąłem się i uderzyłem go bronią w głowę najmocniej, jak potrafiłem. Opadł na podłogę z hukiem, a z jego nosa zaczęła lecieć krew. Przykładając dwa palce do jego tętnicy szyjnej, sprawdziłem jego puls i wyszedłem z domu idąc prosto w stronę Lily, która trzęsła się z zimna, będąc oparta o mój motor.

- Nie bądź na mnie zły — wyszeptała, gdy w końcu stanąłem naprzeciwko niej.

- Porozmawiamy o tym w domu — odpowiedziałem i ubrałem ją w swoją kurtkę - Chłopaki zbieramy się! — krzyknąłem i po chwili ruszyliśmy w stronę domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz