czwartek, 2 sierpnia 2018

Rozdział 21 Cz.3 (Kochaj i nie udawaj)

- Myślałam, że będę musiała sama do ciebie iść — powiedziała, wyciągając w naszym kierunku broń. Gdy tylko padł pierwszy strzał, miałam wrażenie, że cała reszta potoczyła się bardzo szybko...

Siedząc na chodniku, nieprzytomnym wzrokiem patrzyłam na karetki, które stały przed klubek, jak i na kilka wozów policyjnych i oczywiście wozy strażackie, które próbowały ugasić pożar. Panowało istne zamieszanie i harmider, przez to, co się stało jakieś pół godziny temu. Przenosząc swój wzrok na nosze, na których widniał czarny worek, po chwili zobaczyłam, jak podchodzi do nich David. Zatrzymał ratowników medycznych i gdy tylko rozsunął zamek i z powrotem go zasunął, pozwolił im iść dalej. Gdy razem z ciałem weszli do karetki, poczułam, jak siada tuż obok mnie. Jego skóra była taka ciepła.

- To ona — stwierdził, zerkając na mnie. W odpowiedzi jedynie pokiwałam głową.

Byłam zbyt dużym szoku, po tym, co się stało, by wydusić z siebie choć jedno słowo. W worku znajdowała się Scarlett i to David pierwszy do niej strzelił, raniąc jej nogę. Mimo to i tak miała nad nim przewagę, gdy próbowaliśmy przed nią uciec. Jednak David był przygotowany na jej wizytę i od razu wiedział co robić. Cały klub był tykającą bombą i gdy tylko udało nam się wybiec z niego przed nią, jednym przyciskiem sprawił, że cały budynek stanął w płomieniach.

- Dlaczego? - spytałam.

- Zabiła Alison i teraz chciała dorwać mnie, ale tym razem nie udało jej się mnie pokonać. Jestem niemal pewny, że to Richard za wszystkim stoi. Moja matka zniszczyła mu życie i idąc za ciosem, chciał zabić mnie, bo nadal jestem twoim mężem — nie odzywając się, wpatrywałam się w przestrzeń przed sobą, próbując jakoś to wszystko poskładać w całość.

Wiedziałam, kim była Scarlett i czym się zajmowała. Natomiast historia z Alison nie była mi obca. Prowadziła ona bowiem kiedyś sierociniec, do którego trafił Richard. Nie była ona dobrą kobietą, ponieważ dążyła do tego, aby pewnego dnia być postrachem dla wszystkich, chciała stać się czarnych charakterem. Na początku sierociniec sprawował się dobrze, ale gdy Alison za bardzo wczuła się w rodzinny interes, postanowiła, że gdy wytresuje sobie sieroty od małego, to stworzy niepokonaną armię. Richard jednak nie chciał ani nie potrafił się podporządkować. Był na to za mądry. Stosowano na nim najgorsze kary. Bili go tak mocno, że w nocy sikał krwią. Udało mu się stamtąd uciec, ale to wszystko zostawiło na nim piętno. Zwariował i obiecał sobie, że pewnego dnia się zemści. Przez to, że to była Alison, znienawidził kobiety i między innymi dlatego zaczął nimi handlować. Chciał w ten sposób się odegrać, jednak nie tędy była droga.

Dzień przed moim i Richarda wyjazdem z wyspy, David dostał filmik, na którym było pokazane, jak torturują jego matkę. Ruszył jej z pomocą i wrócił do Kalifornii, jednak nie dał sobie rady ze Scarlett, nawet w sumie nie spróbował jej uratować, bo było już na to za późno. Zanim cokolwiek zrobił, ona już nie żyła. Łącząc pozostałe elementy w całość, wrócił do tego, co chciał robić, zanim mnie poznał. Jego powrót musiał wywołać duże zamieszanie, zwłaszcza że wszyscy myśleli, że nie żyję. Los chciał, że ja, jak i on wybraliśmy się do tego samego miasta, żeby zacząć od nowa.

- Davidzie — zaczęłam.

- Tak? - spytał.

- Nadal chcesz ze mną porozmawiać? - spytałam, odwracając głowę w jego stronę. W odpowiedzi pokiwał twierdząco głową, lekko się do mnie uśmiechając. Wstał z chodnika i wysunął w moim kierunku swoją dłoń, którą po krótkiej chwili chwyciłam, również wstając.

Nie puszczając mojej dłoni, zaprowadził mnie do swojego samochodu, zamykając za mną drzwi, sam zajmując miejsce kierowcy, po chwili włączając się do ruchu. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się przed ogromnym wieżowcem, gdzie prawie na szczycie znajdowało się jego mieszkanie. Gdy tylko weszliśmy do środka, dał mi swoje ubrania i ręcznik, abym mogła doprowadzić się do porządku. W momencie kiedy, w jego koszulce i spodenkach, wyszłam z łazienki, która znajdowała się w sypialni, wiedziałam, że właśnie nadszedł czas, aby powiedzieć mu prawdę, której nie byłam skora wyjawiać. Z drugiej strony jednak zasługiwał na nią, wręcz powinnam mu powiedzieć, co się stało przez ostatnie pięć lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz