czwartek, 2 sierpnia 2018

Rozdział 16 Cz.2 (Kochaj i nie udawaj)

Budząc się rano, pierwsze, na co spojrzałam to na puste miejsce obok mnie. Z uśmiechem na twarzy położyłam się na drugiej stronie łóżka, a swoją głowę zatopiłam w poduszce Davida, która była przesiąknięta jego cudownym zapachem. Cała w skowronkach wstałam z łóżka i nałożyłam na siebie białe prześcieradło, czując, że mogłabym piszczeć z radości. Lepiej być teraz nie mogło.

Będąc coraz bliżej kuchni, w której miałam nadzieje znaleźć Davida, czułam coraz wyraźniej cudowne zapachy, które sprawiły, że mój brzuch zaczął domagać się jedzenia.

Widząc go w samych bokserkach, odparłam się o framugę drzwi i z uśmiechem na twarzy wpatrywałam się w niego intensywnie. W mojej głowie zaczęły szaleć brudne myśli, a moje wargi co chwilę były przeze mnie zagryzane nie mogąc się przed tym powstrzymać.

- Dzień dobry ślicznotko — powiedział, odwracając się w moją stronę - Długo już tak stoisz? — podeszłam, do niego i przytuliłam się do jego nagich pleców.

- Wystarczająca długo — szepnęłam, po chwili całując go w ramię.

Odwrócił się do mnie przodem i złapał mnie za pośladki, podnosząc mnie tym sposobem do góry. Od razu oplotłam swoje nogi wokół jego bioder, pozwalając mu na to, aby posadził mnie na kuchennym blacie.

- Zjedzmy najpierw śniadanie — powiedziałam, czując jego pocałunki na mojej szyi.

- Mhm — mruknął, po chwili się ode mnie odsuwając.

Razem po zjedzonym śniadaniu, położyliśmy się na dużej kanapie w salonie, nie szczędząc sobie pocałunków i drobnych pieszczot.

- Davidzie — przeciągnęłam.

- Tak? — spytał.

- Nie mam żadnych ubrań. Jestem naga Davidzie.

- Mi to nie przeszkadza ślicznotko.

- Ale ja nie mam w ogóle tutaj żadnych ubrań.

- Wszystko kazałem przywieźć tutaj. Mówiłem ci, żebyś o nic się nie martwiła.

- Naprawdę pomyślałeś o wszystkim. W takim razie może pójdziemy na spacer?

- Mhm — mruknął, nie przestając całować mojej szyi.

Z uśmiechem na twarzy, przekręciłam teatralne oczami i odepchnęłam go od siebie, wracając do sypialni. Rzuciłam prześcieradło na podłogę i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, wychodząc z pomieszczenia całkiem naga.

- I jak ja mam się opanować, kiedy ty fundujesz mi sine jaja?

- Musisz nad sobą popracować Davidzie.

Podeszłam do szuflady i wyciągnęłam z niej bieliznę całą z koronki. Natomiast z szafy wyciągnęłam białą zwiewną sukienkę.

- Kiedy zdążyłeś się ubrać? — spytałam, zdając sobie sprawę z tego, że gdy tylko wyszłam z łazienki, David był już ubrany, a jego włosy były wilgotne.

- Jest to domek jednorodzinny, ale za to jest duży. Skorzystałem z drugiej łazienki.

Złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z domu, gdzie od razu przywitał nas ciepły wiatr i szum oceanu. Trzymając się cały czas za rękę, szliśmy razem wzdłuż brzegu, nie odzywając się do siebie ani słowem. To była bardzo miła cisza.

Po pewnym czasie David zaproponował, żebyśmy udali się do kawiarni, na co od razu się zgodziłam.

Siadając przy szklanym stoliku po chwili podeszła do nas młoda kelnerka, która na widok Davida zaczęła się ślinić, a ja poczułam lekkie ukłucie zazdrości, które nigdy mi nie towarzyszyło. Przez myśl mi przeszło, czy teraz będę to czuć za każdym razem, gdy jakaś obca mi kobieta będzie patrzyła na Davida w ten sposób.

Przyjęła od nas zamówienia, a ja biorąc swoje krzesło, przysunęłam się do Davida, aby siedzieć tuż obok niego. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i namiętnie pocałowałam.

Dopiero po kilku moich pocałunkach oddał pocałunek, kładąc swoje dłonie wokół mojego pasa.

- Jesteś moja Lily, a ja cały twój, przecież wiesz — szepnął, tuż przy moich ustach, domyślając się, dlaczego to zrobiłam.

- Wiem, ale już raz cię straciłam, nie mogę przestać o tym myśleć — szepnęłam, całując go jeszcze raz i tym razem znacznie dłużej widząc kątem oka, jak kelnerka przynosi nasze zamówienia.

Po pysznych słodkościach i zimnej kawie poszliśmy w stronę parku, w którym byliśmy już za pierwszym razem. Będąc już naprawdę blisko naszego celu, mój wzrok przyciągnęła pewna tablica, na której było mnóstwo kartek z różnymi zdjęciami. Wyplątując swoją dłoń z uścisku Davida, jak zahipnotyzowana podeszłam do niej, dowiadując się, że na zdjęciach są pokazane zaginione osoby. Na każdej takiej kartce rodzina rozpaczliwie prosiła o jakikolwiek kontakt, gdyby spotkali daną osobę, oferując sowite wynagrodzenie za jakiekolwiek informacje.

- Davidzie, dlaczego tu jest moje imię i nazwisko? — spytałam, gdy znalazł się tuż obok mnie.

Na starej i trochę poniszczonej kartce widniało moje imię i nazwisko oraz zdjęcie, na którym byłam jeszcze małą dziewczynką.

- Lily daj spokój, na świecie istnieje dużo osób o tym samym imieniu i nazwisku. Poza tym sądząc po dacie, minęło już kilkanaście lat. Na pewno dali już sobie spokój albo dziewczyna już się odnalazła.

- Nie kłam! Ty coś wiesz. Oni mnie wciąż szukają prawda? Powiedz! — Krzyknęłam, czując się źle z tym, co właśnie próbował zrobić David.

- Lily twoi rodzice nie żyją — powiedział, pewnym swego głosem.

- Oni żyją. Dlatego starasz się mnie okłamać?! — nie wierzyłam w to, co się właśnie działo.

- Skąd to wiesz? — spytał.

- Richard napisał w wiadomości, że oni żyją. On by mnie nie okłamał tak jak ty teraz, a podobno to on jest ten zły.

- Przepraszam Lily, ale tak będzie lepiej dla ciebie i... — nie dałam mu dokończyć, ponieważ nie mogłam już go dłużej słuchać.

- Będzie lepiej dla mnie, jak będziesz mnie okłamywał?! — wrzasnęłam.

- Proszę cię, uspokój się — westchnął i na chwilę przymknął swoje oczy. Wiedział, że nie odpuszczę - Oni tu mieszkają. Chciałem, żebyśmy tu zamieszkali, bo wiedziałem, że będziesz z tego powodu szczęśliwa i przez chwilę chciałem cię do nich zaprowadzić. Po prostu uważam, że to nie jest dobry pomysł i teraz wiem, że popełniłem błąd.

- Popełniłeś błąd?! Jak możesz tak mówić?! Skoro tak bardzo chcesz, możemy stąd wyjechać — czułam, jak łzy napływają do moich oczu, a mój głos powoli się łamie.

- Lily minęło kilkanaście lat! Oni już pewnie dali sobie spokój i już o tobie zapomnieli. Wtedy miałaś sześć lat, teraz masz dwadzieścia myślisz, że cię rozpoznają?!

- Skąd to wszystko mogę wiedzieć, skoro nie spróbowałam?!

- Chcesz tego? Jesteś pewna?

- Tak jestem pewna. To są moi rodzice Davidzie, na pewno wszystko dobrze się skończy — cicho wzdychając, nieco się uspokoiłam.

- No dobrze, w takim razie chodźmy.

David wypożyczył samochód, ponieważ moi rodzice mieszkali po drugiej stronie wyspy. Był zły na mnie, widziałam to, ale co w tym złego, że chce w końcu mieć rodzinę? Że idę za ciosem i próbuje żyć tak jak każda normalna kobieta? Dostałam szanse i chciałam ją wykorzystać.

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, ale dla mnie to było dobre, ponieważ mogłam na spokojnie przemyśleć to, co im powiem, chociaż zastanawiałam się, czy stres, jaki ogarnął moje ciało, nie pokrzyżuje moich planów.

Gdy byliśmy już na miejscu, moje serce biło jak oszalałe, ale biorąc głęboki wdech i wydech, wyszłam z samochodu, słysząc, jak David życzy mi powodzenia.

Idąc kamienną ścieżką w stronę drzwi, po kilku minutach z dużą niepewnością nacisnęłam przycisk z namalowanym dzwonkiem, słysząc po chwili, jak ktoś zbliża się w stronę drzwi.

Moje serce podeszło mi do gardła, gdy w progu drzwi stanęła kobieta ze szmatką w ręce.

- Dzień dobry, kim pani jest? — spytała, a ja czułam, jak stres bez reszty opanował moje ciało.

Chcąc w końcu coś powiedzieć, nagle za jej plecami zobaczyłam dwójkę małych dzieci i mężczyznę, który się z nimi bawił. Po chwili zobaczyłam dziewczynę, którą bardzo dobrze zapamiętałam i psa, który chciał do mnie podbiec, ale dziewczyna w odpowiednim momencie go przed tym powstrzymała.

- Przepraszam, musiałam pomylić domy — powiedziałam i odwróciłam się do niej plecami, idąc w stronę auta.

- Dlaczego nie powiedziałaś jej kim jesteś? — spytał, gdy weszłam do auta.

- Miałeś rację, tak będzie lepiej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz