czwartek, 2 sierpnia 2018

Rozdział 14 Cz.2 (Kochaj i nie udawaj)

Gdy David zatrzymał się tuż przy ogromnej willi, oboje szybko wyszliśmy z auta, kierując się w stronę budynku. Mieliśmy mało czasu, w dodatku nie wiedzieliśmy, co teraz planują zrobić i czy w ogóle nasz szukają. Będąc w środku budynku, w naszym kierunku zmierzał zszokowany Roger, który stanął jak wryty, wpatrując się w Davida.

- Chyba musimy porozmawiać — powiedział i podszedł do Rogera - Idź zrób to, co chciałaś — w odpowiedzi pokiwałam twierdzącą głową i poszłam na górę, gdzie od razu z szafki nocnej znajdującą się w sypialni, wyciągnęłam medalik i dokumenty z moją przeszłością. Czułam, że jeszcze mogą mi się przydać.

Medalik założyłam na swoją szyję, a teczkę przyłożyłam do piersi, po czym zeszłam na dół widząc, jak David rozmawia z Rogerem i jak tylko zdali sobie sprawę z mojej obecności, od razu przestali rozmawiać patrząc się na mnie.

- Pamiętaj — powiedział David, a on pokiwał głową z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Powodzenia — powiedział, gdy wychodziliśmy już z domu.

- Gdzie jedziemy? — spytałam, gdy wsiedliśmy do auta i zaczęliśmy pokonywać kolejne kilometry.

- Na lotnisko — odpowiedział, a mi na chwilę serce zabiło szybciej - Dotrzymuje obietnic Lily —powiedział, gdy chciałam już otworzyć swoje wargi, by powiedzieć mu, że ta odpowiedź mnie nie zadowoliła. Druga odpowiedź była znacznie lepsza, ponieważ zaczęłam się domyślać, gdzie mnie zabierze, chociaż nie do końca w to wierzyłam.

Resztę trasy pokonaliśmy w ciszy, a gdy znaleźliśmy się na lotnisku, David od razu zaprowadził mnie do skrytek, zamiast na odprawę.

- Nadal go nosisz — powiedział jakby sam do siebie, łapiąc za diament, który dostałam od niego na święta - Miałem nadzieję, że nigdy go nie ściągniesz — powiedział i zaczął podważać paznokciem bok diamentu, po chwili widząc, jak otwiera się w połowie.

W środku znajdował się malutki kluczyk, który od razu wyciągnął, zamykając z powrotem diament. Otworzył kluczykiem odpowiednią skrytkę i wyciągnął z niej dużą, czarną torbę. Gdy zamknął skrytkę, kluczyk schował do kieszeni, a mnie złapał za rękę, prowadząc mnie tym razem w stronę odprawy. Wszystkie potrzebne dokumenty, jak i bilety lotnicze wyciągnął z bocznej kieszonki torby, a ja przez cały czas zastanawiałam się, kiedy on to wszystko zaplanował.

Zajmując odpowiednie miejsca, zapieliśmy pasy bezpieczeństwa i już po kilku minutach wystartowaliśmy, wzbijając się w powietrze. Kiedy znaleźliśmy się na odpowiedniej wysokości, mogliśmy odpiąć pasy, co od razu uczyniłam, odwracając się w stronę Davida.

- Przepraszam — szepnęłam, spuszczając swoją nieco w dół - Nie powinnam tak... — przerwałam, czując jak łapie mnie za mój pod brudek, podnosząc go nieco do góry.

- Tak jest dobrze — odpowiedział, jakby czytając mi w myślach, a na moich ustach pojawił się uśmiech, ciesząc się, że w tej chwili postawiliśmy pierwszy krok ku normalności. Miałam zamiar sprawić, aby ona pojawiła się w naszych relacjach. Normalność, tylko tego pragnęłam. Żadnych zasada, żadnych reguł. Tylko, jak i on jak kolejna zwykła para ludzi na świecie.

- Zabrałeś mnie na przepiękną wyspę, swoim prywatnym samolotem, a teraz lecimy zwykłą linią lotniczą? — spytałam, zmieniając nieco temat.

- Czy ty właśnie narzekasz? — spytał, udając oburzonego, mając przy tym lekki uśmiech na ustach - Lecisz pierwszą klasą, moja droga, więc nie powinnaś tego mówić — na jego słowa zaśmiałam się krótko, lekko zagryzając swoją dolną wargę.

- W takim razie musisz mi wybaczyć, ale to ty mnie tak bardzo rozpieściłeś — odparłam i nieco przybliżyłam swoją twarz do twarzy Davida, uśmiechając się przy tym.

- Nadal będę to robił — szepnął, po chwili złączając swoje wargi z moimi w delikatnym pocałunku.

- Chcesz poznać moją kapryśną stronę? — spytałam, mając swoje wargi bardzo blisko jego.

- Chcę wiedzieć o tobie wszystko — szepnął, ponownie złączając nasze usta, tym razem nie odrywając się ode mnie tak szybko, z czego byłam bardzo zadowolona.

Bardzo brakowało mi jego dotyku, głosu, pocałunków, brakowało mi go całego. Teraz gdy siedzimy tak bardzo blisko siebie, że czuje ciepło bijące z jego ciała i oddech na moich ustach, nie mogę uwierzyć w to, że to się dzieje. Przez chwilę myślałam, że w moich żyłach krąży kolejna dawka narkotyków, ale nie tym razem. Teraz wiedziałam, że to wszystko dzieje się naprawdę, a moje serce z tego powodu biło jak szalone, będąc cała w skowronkach. Nareszcie.

Po kilku chwilach czułości przytuliłam się do jego ramienia i zasnęłam z uśmiechem na ustach. Czując pocałunki składane na moim policzku, otworzyłam oczy i ujrzałam Davida, który próbował mnie w ten sposób obudzić.

- Zaraz będziemy lądować ślicznotko — powiedział i zapiął moje pasy bezpieczeństwa.

Gdy wylądowaliśmy, a David wyciągnął ze schowka czarną torbę, wyszliśmy z samolotu, a moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, rozpoznając miejsce, w którym się znaleźliśmy. Z uśmiechem na twarzy podeszłam do Davida i mocno go do siebie przytuliłam, czując, że zaraz się rozpłaczę, jak małe dziecko.

- Mówiłem, że tu wrócimy — szepnął do mojego ucha - Podobno bardzo ci się spodobała ta wyspa, kiedy byliśmy tutaj ostatni raz — na jego słowa zaśmiałam się krótko i spojrzałam się na niego.

- Tak, to prawda — powiedziałam i pocałowałam go, zaraz się od niego odrywając.

- Tutaj będziesz bezpieczna. Nikt mi cię tutaj nie zabierze. O wszystko zadbałem — jego słowa sprawiły, że zrobiło mi się cieplej na sercu, a mój uśmiech ani na chwilę nie zniknął z mojej twarzy.

Wychodząc z lotniska, wsiedliśmy do jednej z wielu taksówek i ruszyliśmy, kiedy David podał adres kierowcy. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się niedaleko hotelu, w którym byliśmy wcześniej. Myślałam, że tym razem również tam się zatrzymamy, ale gdy tylko zaczęłam iść w kierunku ogromnego budynku, poczułam jak David łapię mnie za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę z pytającą miną, a on jedynie złapałam mnie za rękę i z uśmiechem na twarzy zaczął prowadzić mnie w nieznanym mi kierunku.

Stojąc przed małym jednorodzinnym domkiem, nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Nadal mimo wszystko myślałam, że to sen, że dzieje się dokładnie to, co od dawna było tylko wyobrażeniami w mojej głowie. Nie wierzyłam, że teraz może być już tylko lepiej, że jednak los się do mnie uśmiechnął, a mój koniec wcale nie musi być przesiąknięty smutkiem.

- Będziemy tu mieszkać? — spytałam, wciąż podziwiając domek.

- Tak — odpowiedział, przytulając mnie od tyłu.

Czując jego pocałunki na moim odkrytym przez niego ramieniu, przymknęłam na chwilę swoje oczy, cicho wzdychając z przyjemności. Bardzo mi go brakowało i nawet jego delikatne pocałunki sprawiały, że przez moje ciało przechodziły dreszcze. Już zapomniałam, jak to jest cudownie być w ramionach takiego mężczyzny jak on.

- Chodźmy już wreszcie do tej sypialni — wysapałam czując, jak David swoje pocałunki przeniósł na moją szyję.

- Jak sobie życzysz ślicznotko — odpowiedział, tuż przy moim uchu i złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie w stronę drzwi.

Otworzył je i niemal natychmiast wciągnął mnie do środka, biorąc mnie w swoje silne ramiona. Wylądowałam przyparta do muru w przedpokoju, z ustami i dłońmi mężczyzny bez wytchnienia błądzącymi po moim ciele. W pośpiechu rozebraliśmy się nawzajem.

- Nie doczekam do sypialni — powiedział przepraszającą, ściągając ze mnie spodnie.

- Nie czekaj — odparłam. Zalała mną fala pożądania. Pragnęłam go tu i teraz. Nie potrzebował nic więcej. Jednym ruchem zerwał ze mnie majtki, wsunął dłonie pod moje uda, uniósł i usadził na sobie. Wsunął się we mnie i oboje jęknęliśmy. Wpiłam się paznokciami w jego ramiona i przyciągnęłam go do siebie.

- Jeszcze... — poprosiłam.

Posadził mnie na stoliku w przedpokoju i zaczął rytmiczne pchnięcia. Do tej pory jeszcze nigdy tak głośno nie krzyczałam podczas stosunku. Mało tego - nie tylko wykrzykiwałam swoją rozkosz, ale w szczytowym momencie myślałam, że zemdleję, czując jak ogromna fala przyjemności przechodzi przez moje ciało. To był nasz najlepszy seks, jaki uprawialiśmy.

***

- Dzień dobry, a właściwie to już dobry wieczór.

Rozespana, zamrugałam i spojrzałam nieprzytomnie na nachylonego nade mną Davida. Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem. Moim ostatnim wspomnieniem była eksplozja rozkoszy i najsilniejszy orgazm, jaki przeżyłam z tym mężczyzną. To te wszystkie miesiące rozłąki były wszystkiemu winne. Teraz leżałam wygodnie na plecach, na czymś miękkim. Rozglądając się, stwierdziłam, że byliśmy razem we wcześniej obiecanej sypialni.

- Dobry wieczór — odpowiedziałam, widząc za oknem półmrok.

- Wbiłaś mi paznokcie w moje ramiona — zamruczał David, muskając moje już stwardniałe sutki.

- Wybacz — powiedziałam, z chrypką w głosie, drżąc pod pieszczotą.

- Nie szkodzi. Nawet mi się to podobało — rzekł, gładząc mnie po brzuchu - Podobało mi się twoje podniecenie. Wszystko mi się w tobie podoba.

- Cudownie — jęknęłam i przymknęłam powieki.

Gdy jego dłoń wsunęła się między moje nogi, wygięłam się w łuk z przyjemności. Przegryzłam dolną wargę i łagodnie wiłam się w jego objęciach. Otworzyłam oczy i przytuliłam się do niego mocniej.

- Chyba znów mam na ciebie ochotę.

- Wiem — zamruczał w odpowiedzi. Przesunęłam dłonią wzdłuż jego ciała, a David uniósł się nade mną i rozsunął moje nogi. Nagle zamarłam i cała się spięłam, jakby dopadła mnie niepokojąca myśl.

- Zapomnij o przeszłości, żyj chwilą — wyszeptał, tuż przy moich ustach, jakby czytając w moich myślach.

- Tak zrobię — odpowiedziałam, owijając swoje nogi wokół jego bioder.

Spojrzał mi prosto w oczy i zamknął moje usta pocałunkiem i wszedł we mnie bez słowa. Westchnęłabym z ulgą, lecz z moich ust wydobywały się tylko pojękiwania rozkoszy. Tylko David mógł zaspokoić targające mną pożądanie. Wciąż było mi mało, chciałam go więcej i więcej... Nieoczekiwanie zmienił pozycję. Nie wychodząc ze mnie, uklęknął między moimi nogami i posadził mnie sobie na biodrach.

Zadrżałam z rozkoszy. Mocno wtuleni, ocieraliśmy się o siebie nawzajem. Mój biust przywarł do jego klatki piersiowej, zaplotłam ręce na jego plecach i zaczęłam całować jego szyję. Podniecenie we mnie narastało, a delikatne pieszczoty przechodziły w kąsanie. Krzyczałam, gdy wchodził we mnie coraz mocniej i mocniej. Swoje dłonie jeszcze mocniej zacisnęłam na jego plecach, gdy nas oboje zalała fala namiętności i rozkoszy.

Z nierównym oddechem i szybko bijącym sercem, powoli podnosiłam swoje biodra do góry, aż w końcu mogłam położyć się na materacu, przodem do Davida, mając swoje stopy wciąż wokół jego bioder. On również oddychał, jakby przebiegł maraton, ale na jego ustach widniał uśmiech zadowolenia. Po chwili z powrotem ulokował się między moimi nogami, a jego klatka piersiowa przyjemnie drażniła moje piersi.

Opierając się na łokciach po obu stronach mojej głowy, cały czas wpatrywał się prosto w moje oczy, nic nie mówiąc. W przeciwieństwie do niego ja miałam dużo pytań, które krążyły nieustanie w mojej głowie. Chociaż, tak naprawdę, chciałam zadać mu tylko jedno pytanie, które było związane z przeszłością.

- To, co powiedziałeś mi w nocy u twoich rodziców i to, co powiedziałeś mi, kiedy płakałam nad twoim grobem, to prawda? — sama nie wierzyłam, że te słowa opuściły moje usta, ale stało się i czasu już nie byłam w stanie cofnąć. Ku mojemu nieszczęściu David cały czas milczał z kamiennym wyrazem twarzy - Powiedz mi, że mnie kochasz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz