piątek, 3 sierpnia 2018

Rozdział 13 (Zepsuta psychika)

Wracając do hotelu po dosyć ciężkich kilku godzinach w pracy, miałem ochotę, aby w końcu zrzucić z siebie ten przeklęty garnitur i ubrać się w wygodne ubrania. To, że nosiłem eleganckie ubrania niemal codziennie, wcale nie sprawiało, że się do nich przyzwyczaiłem. Było wręcz odwrotnie. Z każdym kolejnym dniem nienawidziłem je coraz bardziej, zwłaszcza teraz, gdy pogoda zaczęła dopisywać.

Otwierając drzwi kartką magnetyczną, wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi, od razu idąc w głąb apartamentu. Marszcząc lekko brwi, rzuciłem swoją teczkę na kanapę w salonie i poszedłem do pokoju Alice. Było jakoś dziwnie cicho i miałem nieodparte wrażenie, że coś się stało. Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził, czy z dziewczyną wszystko jest w porządku.

Gdy otworzyłem drzwi od pokoju Alice, moje serce niemal podskoczyło mi do gardła. Pokój był pusty, co sprawiło, że w mojej głowie zaczęły pojawiać się najgorsze scenariusze. Zacząłem chodzić po całym apartamencie, ale nigdzie jej nie było. Byłem zdenerwowany tak, jak jeszcze nigdy. Nagle usłyszałem, jak ktoś wchodzi do środka. Od razu poszedłem w stronę drzwi wejściowych i niemal od razu odetchnąłem z ulgą, widząc Alice, całą i zdrową.

-Nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałem - powiedziałem i podszedłem do niej dosyć szybkim krokiem i zamknąłem jej chude ciało w dosyć mocnym uścisku - Gdzieś ty była? - spytałem po chwili i odsunąłem się od dziewczyny.

-Ja... Ja byłam na dworze. Chciałam się tylko przejść...- jej głos był cichy i niepewny, a mi na moment odjęło mowę. Nie wierzyłem w to, że wreszcie to zrobiła. Sama. Z własnej chęci, wyszła z czterech ścian sama. Sądziłem, że już zawsze będę musiał ją zachęcać, aby choć raz na jakiś czas wyszła spod kołdry.

-Nie jestem na ciebie zły, tylko mów mi o takich rzeczach albo zostaw następnym razem kartkę, dobrze? - spytałem, widząc jej skruszoną minę. Na moje słowa uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową na znak, że następnym razem nie będę musiał tak wariować.

-To może wyjdziemy gdzieś razem? Dla odmiany zjedlibyśmy obiad na mieście - zaproponowałem, na co niemal od razu się zgodziła. Gdy tylko przebrałem się w wygodne ubrania, wyszliśmy z hotelu, idąc do jednej z bardziej popularnych knajpek, jakie się tutaj znajdowały.

Usiedliśmy przy oknie i zamówiliśmy to, na co mieliśmy aktualnie ochotę. Trochę dziwnie się czułem, ale jednocześnie byłem szczęśliwy, że wszystko zaczyna iść w dobrym kierunku. Miałem cichą nadzieję, że tak już zostanie. No wiecie tylko ja i ona, a może pewnego dnia będzie tak jak od niedawna bym chciał.

Po kilkunastu minutach dosyć sympatyczna kelnerka przyniosła nam zamówione dania, życząc nam smacznego. Podczas gdy czekaliśmy na jedzenie, jak i teraz, żadne z nas się nie odezwało. Była to dla mnie przyjemna cisza, ale Alice wydawała mi się jakoś dziwna. Jakby czymś się zamartwiała.

-Alice, czy wszystko jest w porządku? Dobrze się czujesz? - spytałem w końcu, widząc jak dziewczyna ze smutną miną, zaczęła widelcem bawić się jedzeniem.

-Mhm - w odpowiedzi, mruknęła jedynie cicho pod nosem, na chwilę na mnie zerkając. Westchnąłem zrezygnowany, wiedząc, że nic nie wskóram. Nauczyłem się, że w takich chwilach nie warto ciągnąć ją za język. Lepiej jest odpuścić i poczekać aż sama zacznie mówić - Muszę iść do łazienki. Zaraz wrócę - powiedziała i wstała, idąc w stronę łazienek, znajdujące się na końcu restauracji.

Odłożyłem widelec na bok i podparłem się jedną ręką, wpatrując się w widok za oknem. Piękna plaża, dzieci bawiące się w piasku, zakochane pary. Mogłoby się wydawać, że radość i szczęście nie opuszcza to miasto na krok. Po paru minutach przekonałem się, że jednak tak nie jest, że to tylko czysta aluzja.

Mój wzrok przykuł uwagę na pewną dziewczynę, która samotnie siedziała na jednej z wielu ławek. Miała głowę spuszczoną w dół, a swoje paznokcie niemal wbijała w skórę swoich nóg. Cała się trzęsła, przez co miałem wrażenie, że najzwyczajniej w świecie płaczę. Chciałem coś z tym zrobić, gdy nagle usłyszałem głośny trzask, odwracając głowę w tamtą stronę. Jak się okazało jedna z kelnerek, upuściła brudne talerze na podłogę, a gdy ponownie odwróciłem swój wzrok na dziewczynę, jej już tam nie było.

Wzruszając lekko ramionami, sięgnąłem po filiżankę kawy, widząc obok niej zwiniętą gazetę. Zmarszczyłem brwi zdziwiony, ponieważ wcześniej jej tu nie było. Rozglądając się na niemal we wszystkie strony, nie zauważyłem nikogo, kto mógłby ją tutaj położyć. Ciekawy, rozwinąłem gazetę, a mój wzrok powędrował na pierwszą stronę, od razu tego żałując. A mama zawsze mi powtarzała, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

Oprócz nagłówka i paru linijek tekstu pod nim, mówiący o tym, że cały świat mówi o brutalnym morderstwie, poniżej znajdowało się zdjęcie. Było na nim widać mężczyznę i jego zmasakrowaną twarz, natomiast reszta ciała została ocenzurowana. Byłem nieco zbulwersowany tym, że dają takie zdjęcia do gazet, gdy nagle zdałem sobie sprawę z tego, że znam tego mężczyznę.

Nie mogłem uwierzyć, że ktoś aż tak bardzo się natrudził, aby zabić ojca Alice. Byłem niemal pewny, że każdy uważał go za dobrego człowieka, nie wiedząc, jaki jest naprawdę. A może jednak ktoś wiedział ? W takim razie, dlaczego to zrobił, po co aż tak bardzo się narażał ?

Odpowiedzi na moje pytania udzieliła mi mała karteczka przyklejona na końcu pierwszej strony.

Wygląda na to, że twoja Alice jednak nie jest taka niewinna i bezbronna.

-A

Nie wiedząc dlaczego, ścisnąłem mocno gazetę, jaką miałem w ręce i uderzyłem nią o blat stołu, gdy tylko Alice na nowo usiadła naprzeciwko mnie. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć, w głowie miałem istny mętlik, a kres temu wszystkiemu mogła położyć jedynie osoba, która właśnie teraz patrzyła na mnie ze strachem w oczach.

-Możesz mi powiedzieć, dlaczego ten ktoś, napisał do mnie te słowa? - spytałem, uważnie przyglądając się dziewczynie, która z drżącymi rękoma wzięła gazetę i spojrzała na nią, jak i na przyklejoną kartkę z wiadomością od tajemniczego A.

Jej wzrok wędrował po całej gazecie, a do jej oczu zaczęły napływać łzy. To sprawiło, że zacząłem wszystkiego żałować, zastanawiając się, dlaczego postąpiłem tak, a nie inaczej, bo przecież mogłem to inaczej załatwić. A tymczasem reaguje złością. Ja chciałem ją jedynie chronić, a myśl, że ktoś mógłby ją zranić, doprowadzała mnie do szaleństwa.

Śledząc każdy jej ruch, nagle wymówiła cicho jakieś imię, ale nie byłem w stanie go usłyszeć, mimo że siedzieliśmy tak blisko siebie. Jeśli chciałem dla niej, jak najlepiej musiałem natychmiast się ogarnąć.

-Kto to napisał Alice? Ktoś chcę cię w to wrobić? - spytałem, ale ta jedynie pokręciła przecząco głową, mając ją spuszczoną w dół.

-To prawda - wyszeptała ledwo słyszalnie, ale mimo to usłyszałem te dwa słowa głośno i wyraźnie.

-Dlaczego to zrobiłaś? - spytałem, a dopiero potem zdałem sobie sprawę, jak głupio musiało to brzmieć w moich ustach.

-To nie ja Jason. To tamta Alice. Ja bym...- jej głos łamał się, a z każdą mijającą chwilą po jej policzkach spływało coraz to więcej łez. To nie było odpowiednie miejsce na taką rozmowę, dlatego obejmując Alice w pasie, wyprowadziłem ją z pomieszczenia, zostawiając odpowiednią ilość pieniędzy na stoliku.

Zaprowadziłem dziewczynę na plażę, gdzie usiedliśmy na piasku dosyć blisko brzegu. Nie chciałem wymuszać całej rozmowy, dlatego siedziałem cicho obok niej, wpatrując się w naprawdę przepiękny zachód słońca. Promienie, jakie jeszcze nie schowały się za horyzontem, świeciły delikatną pomarańczą, sprawiając, że na niebie również widniały podobne barwy. Piasek natomiast nadal był ciepły, a lekki wiatr otulał nasze ciała, gdy nagle wypowiedziała pierwsze słowa.

-To było w nocy - zaczęła, a ja nadal wpatrywałem się w zachodzące słońce - Śnił mi się. To było straszne. On na nowo to robił, gwałcił mnie. Nie mogłam tego znieść, aż w pewnym momencie obudziłam się z nową twarzą - jej cichy głos przepełniony tajemniczością i nutą grozy sprawił, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka - Jak zaprogramowany robot wstałam z łóżka, ubrałam się i kradnąc z twojej kuchni nóż i wyszłam z domu. Nogi same mnie prowadziły do miejsca, do którego chciałam dotrzeć. Gdy się tam znalazłam, najpierw go uwiodłam, a potem nieprzytomnego zaciągnęłam na sam dół. Do piwnicy, gdzie pozbawiona jakichkolwiek emocji zaczęłam robić to, co od dawna siedziało mi w głowie. Torturowałam go Jason i sprawiało mi to ogromną przyjemność. Zostawiłam go żywego. Chciałam, żeby umierał w męczarniach. Tak jak ja w noc, kiedy uciekłam - to było koniec historii, ale mimo to nie odezwałem się ani słowem. Nadal wpatrywałem się w widok przed sobą. Między nami zapadła długa cisza, aż w końcu zabrała ponownie głos - Czy to będzie złe, jeśli powiem, że czuję się z tym dobrze, że jest mi lżej ?- spytała, czując, jak jej wzrok wręcz wierci dziurę w moim ciele.

-Nie Alice. To nie będzie złe - odpowiedziałem, odwracając się w jej stronę z uśmiechem na twarzy - Bo ja też teraz czuję się lepiej - przez słowa jakie wypowiedziałem, uśmiechnęła się, a ja nie mogąc się oprzeć, znacznie przybliżyłem swoją twarz do niej i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.

-Dziękuje Jason - powiedziała, gdy tylko nasze usta nie były już połączone ze sobą.

-Za co? - spytałem ciekaw.

-Za wszystko. Za to, że we mnie uwierzyłeś, że mi pomogłeś i za to, że jesteś inny i że mnie rozumiesz jak nikt inny - jej słowa lały miód na moje serce. Czułem się tak dobrze w tamtym momencie, że nie chciałem, aby ta chwila się kiedykolwiek skończyła. Prawda była taka, że zrobiłbym dla Alice wszystko i zaakceptowałbym wszystkie jej wady i to, jaka jest. Nie obchodziło mnie to, że miała rozdwojenie jaźni i że jest to w pewien sposób niebezpieczne, liczyła się tylko ona. Ta prawdziwa Alice, która potrzebuje jedynie wsparcia i miłości, której nigdy nie doświadczyła. Miałem zamiar sprawić, że ze mną będzie szczęśliwa i nie będzie już nigdy w życiu czuła bólu.

-Jason? - spytała cichym głosem.

-Tak? - spytałem, wpatrując się w nią uważnie.

-Chodźmy już stąd, dobrze? - poprosiła.

-Dobrze - zgodziłem się i złapałem za jej dłoń, pomagając dziewczynie wstać.

Nie puszczając jej ręki nawet na chwilę, uśmiechałem się tak szeroko, jak jeszcze nigdy. Na twarzy Alice również gościł uśmiech, co było dla mnie największą nagrodą, jaką mógłbym dostać. Wchodząc do hotelu, od razu swoje kroki skierowaliśmy w stronę windy, którą pojechaliśmy na odpowiednie piętro. Gdy tylko znaleźliśmy się w naszym apartamencie, zaprowadziłem Alice do salonu, gdzie przez ogromne okna, które pokrywały cały budynek hotelu, rozprzestrzeniał się niesamowity widok, pod osłoną już nocy.

Trzymając ją jedną ręką w pasie, przybliżyłem jej niesamowite ciało do swojego, by następnie móc położyć ją na białej skórzanej kanapie. Przez całą noc nasze usta niemal cały czas były ze sobą połączone, a ja w końcu mogłem sprawić, żeby Alice poczuła się piękna, ważna i szczęśliwa. Podzieliłem się z nią wszystkimi moimi emocjami i uczuciami, a ona podzieliła się swoimi ze mną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz