piątek, 3 sierpnia 2018

Rozdział 12 (Zepsuta psychika)

Gdy wróciłem do salonu, od razu poprosiłem moją asystentkę, aby poszła już do siebie. Źle się czułem, z tym że ją wypraszałem, nie mając zamiaru cokolwiek wyjaśniać, ale nie mogłem inaczej postąpić. Nie mogłem jej o niczym powiedzieć. Zrobiłem to, mówiąc o Alice mojej siostrze i nawet ona sprawiła, że sprawa potem wyglądała źle. Mimo mojego stanowczego tonu chciała wyjaśnień. Oczywiście nie dałem za wygraną i nie powiedziałem ani słowa, prosząc po raz kolejny, aby już sobie poszła.

Widząc, że jest na przegranej pozycji, nie ciągnęła już dłużej tematu i wyszła, życząc mi dobrej nocy. Mówiąc jej to samo, odetchnąłem głośno, gdy usłyszałem zamykane drzwi. Ponownie nalałem swoją szklankę alkoholem i usiadłem na kanapie, zaczynając rozmyślać o tym, jak bardzo moje życie przestało być nudne przez jedną decyzję. Ta decyzja nie była zła, uważałem, że postąpiłem słusznie, ale w mojej głowie rodziło się pytanie: Po co ? Dlaczego ja wciąż i wciąż brnę w to wszystko jeszcze bardziej ? Nie umiałem znaleźć sensownej odpowiedzi, ale coś mi mówiło, że wiedziałem, dlaczego tamtego dnia zabrałem tę dziewczynę do siebie. I dlaczego wiedziałem, gdzie iść tamtej nocy.

Widząc, że moja szklanka jest już pusta, odstawiłem ją na szklany stolik i poszedłem do sypialni Alice. Patrząc na nią chwilę w drzwiach, zamknąłem je cicho i usiadłem obok niej, na brzegu łóżka. Uważnie przyglądając się jej spokojnej twarzy, przypominałem sobie o liście od Pani Psycholog. Czasem, gdy obserwowałem zachowanie Alice, myślałem o tym nie raz, że kobieta pomyliła się co do opisu choroby. Uważałem, że jednak potrafiła kontrolować swoje czyny i doskonale wiedziała, co robi i co najważniejsze dlaczego. A wyrzuty sumienia ? Sądzę, że to ściema. Wiem, że coś zrobiła. Coś strasznego, a zarazem przeraźliwego, ale problem tkwi w tym, że nie mam pojęcia co, to może być. Powiedzmy, że nie była dokładna w zacieraniu śladów po sobie.

***

Promienie słoneczne skutecznie próbowały mnie obudzić, jednak ja nie dawałam za wygraną i próbowałam spać dalej, co mi oczywiście nie wyszło. Zrezygnowana, otworzyłam oczy i wstałam z łóżka, wychodząc z pokoju. Tak jak przypuszczałam, nie było Jasona i znowu byłam skazana na samotność. Odwróciłam się na pięcie i gdy już chciałam iść z powrotem do swojej sypialni, nagle o czymś sobie przypomniałam.

Z uśmiechem na twarzy, którego zaczęłam coraz bardziej lubić, swoje kroki skierowałam w kierunku sypialni Jasona. Bez jakichkolwiek zahamowań weszłam do środka i od razu zaczęłam przeszukiwać jego wszystkie rzeczy, nie mogąc znaleźć czegoś, co mnie ostatnio bardzo zainteresowało.

-Ten idiota zostawił to w domu - mruknęłam sama do siebie, gdy moje poszukiwania okazały się fiaskiem. Lekko zdenerwowana wróciłam do swojego pokoju i pierwsze co rzuciło się w moje oczy to moje spodnie, które miałam wczoraj na sobie - Bingo - powiedziałam na głos i podeszłam do fotela, na którym leżały spodnie. Od razu wyciągnęłam z nich zapisaną kartkę i w końcu w spokoju mogłam ją przeczytać, ponieważ wcześniej nawet nie myślałam o tym, aby to zrobić.

Była to jedna z wielu zapisanych kartek, jakie znalazłam, gdy czytałam moje dokumenty ze szpitala. Natknęłam się na nie przypadkowo, chociaż nadal sądziłam, że tak musiało się stać. Musiałam dowiedzieć się niewygodnej prawdy. Schowałam ją i tak po prostu zostało, aż do dziś. Czytając po raz drugi średniej długości tekst, uśmiech sam wpełzał na moje usta. Przez ten list nieco odświeżyłam swoją pamięć i w końcu nie było w niej żadnej luki. Przypomniałam sobie wszystko, a zajęło mi to tylko śmieszne dwa dni. Musiałam tylko teraz z kimś się spotkać.

Ubierając się, wyszłam z czterech ścian, a potem z hotelu po raz drugi kierując się w stronę plaży. Wszystko poszło po mojej myśli i moim oczom ukazała się dziewczyna, z którą jeszcze wczoraj miło gawędziłam. Podeszłam do niej i usiadłam na leżaku obok, witając się z Amandą.

-Hej - odpowiedziała i uśmiechnęłam się w moją stronę - Znowu masz ochotę na powspominanie starych dobrych czasów? - spytała, a ja od razu pokręciłam głową.

-Nie tym razem kochana. O czymś sobie przypomniałam i chcę z tobą o tym porozmawiać - powiedziałam i z tylnej kieszeni spodni wyciągnęłam zapisaną kartkę, którą podałam przyjaciółce. To ona była przy mnie zawsze, gdy przeżywałam najgorsze lata w moim życiu. Dzięki niej jeszcze żyję. Mój ojciec był debilem, myśląc, że przeżyję, jedząc suchy chleb, raz na kilka dni.

-Nie Alice, nie chcę rozgrzebywać przeszłości. Ja już o tym zapomniałam, poza tym już sobie odpuściłam. Trzy lata walczyłam o sprawiedliwość, nie mam już na to siły. Nigdy nie chciałam odpuścić, ale kiedyś musiał nadejść ten moment - powiedziała, gdy tylko zapoznała się z treścią i oddała mi kartkę.

-Ale ja go znalazłam! - niemalże krzyknęłam, mając nadzieję, że ten argument do niej przemówi.

-Jak to? - spytała, niemal natychmiast będąc w lekkim szoku.

-Cóż - odparłam, wzruszając ramionami - Prawdę mówiąc, poniekąd pomógł mi w tym mój ojciec, a potem miałam bardzo dużo szczęścia - gdybym wtedy nie uciekła kto, wie, jakby to wszystko się skończyło. Dobrze, że jako jedyna w rodzinie byłam wystarczająco mądra, aby poradzić sobie ze wszystkim. Można powiedzieć, że upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu.

-Nic z tego nie rozumiem. A poza tym, skąd masz pewność, że to on? - spytała, nadal mi nie dowierzając.

-Amanda pomyśl przez chwilę. Jak myślisz skąd mam, to? - spytałam i pokazałam jej wcześniej daną kartkę, tuż przed oczami.

-Znalazłaś go i włamałaś mu się do domu?! Jesteś nienormalna?! Mógł ci coś zrobić - na jej słowa westchnęłam cicho i przewróciłam oczami, nie mogąc uwierzyć, że moja przyjaciółka myślała, że mogę być na tyle głupia, aby pchać się do paszczy wroga.

-Włamywać się nie musiałam. Sam zaniósł mnie do swojego domu - wyjaśniłam, uśmiechając się przy tym.

-Ale jak to? W ogóle jesteś jakaś dziwna, nie taką cię zapamiętałam - powiedziała, przyglądając mi się uważnie.

-Och, nie musisz się o to martwić. Po prostu teraz nie jestem sobą. Nie po tym, jak dowiedziałam się prawdy - wiedziałam, co robię, kontrolowałam wszystkie swoje ruchy czy czyny, byłam w pełni świadoma wszystkiego, gdy zabijałam swojego ojca. Różnica jednak tkwiła w tym, że gdy byłam tą drugą Alice, byłam odważna. Nie bałam się niczego, mając nieodpartą chęć na zemstę.

-A więc to ty zabiłaś ojca, prawda? - spytała, mimo że doskonale znała odpowiedź - Widziałam w wiadomościach. Nieźle załatwiłaś tego skurwiela - w jej głosie dało się wyczuć, że była ze mnie cholernie dumna. Zaśmiała się i przybiła ze mną piątkę - A teraz opowiedz mi coś więcej o tym Jasonie - dodała.

-Z tego, co wiem, dostawał od ciebie listy regularnie, ale coś mi się zdaję, że nie rozumiał ich treści. Zawsze, gdy je czytał, marszczył brwi i rzucał je na stolik, głośno wzdychając. On wie o wszystkim, jednak tego nie pamięta. Myślę, że to przez to, że był wtedy pod wpływem - jak tylko znalazłam listy, zaczęłam trochę szpiegować Jasona, aby dowiedzieć się, czy moja przypuszczenia są słuszne, czy też nie.

-Ale on mnie zgwałcił! Mam w dupie to czy on to pamięta, czy nie! - wrzasnęła, będąc wściekła i wcale jej się nie dziwiłam.

-Wiem, przecież wszystko widziałam, ale przez tamten dzień stałyśmy się przyjaciółkami - wyszeptałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny, biorąc jej ręce w swoje. Uratowałam ją, a wtedy ona zaczęła mi pomagać, a ja jej, do czasu kiedy ja również zostałam zgwałcona i uciekłam z domu, co było bardzo dobrą decyzją. Mogłam w ten sposób w końcu pomóc swojej przyjaciółce i już wiedziałam, jak to zrobię...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz