czwartek, 2 sierpnia 2018

Rozdział 13 Cz.3 (Kochaj i nie udawaj)

- Przepraszam — szepnęła — To nie jest tak, jak myślisz, wszystko ci wytłumaczę, tylko daj mi szansę — ze łzami w oczach, podeszła do mnie i położyła swoje dłonie, na mojej klatce piersiowej, które niemal od razu strąciłem. Nie wiedziałem co mam myśleć o tym wszystkim, nigdy nie musiałem stawać przed taką sytuacją. Nie wiem, co jest prawdą, a co kłamstwem, bo nie każdemu mogę ufać, w dodatku Richard miał zniknąć. Zamiast tego znowu miesza w moim życiu, ponieważ kocham Lily i jest moją żoną.

- Wynoś się, nie chcę cię tu widzieć — nie wierzyłem w to, co powiedziałem, ale nie mogłem puścić płazem tego, że mnie zdradziła. Z facetem, którego od dzisiaj miałem dużą ochotę zabić. Tak byłoby najlepiej dla nas wszystkich. Została tylko jedna osoba z przeszłości Lily i to przez to nagle nasze małżeństwo posypało się niczym domek z kart.

- Davidzie, proszę cię, daj mi wytłumaczyć — jej łamiący się głos w niczym mi nie pomagał — Nie zrobiłam nic złego — uparcie stawiałem w myślach przy swoim. Byłem niemal pewny, że Scarllet by mnie nie okłamała. Ona ma pewne żelazne zasady, których trzyma się przez całe swoje życie.

- Nic złego?! — krzyknąłem, sprawiając, że niemal podskoczyła ze strachu — Zdradziłaś mnie! — przez myśl mi przeszło, czy ta kobieta kiedykolwiek prawdziwie mnie kochała. Zaczynałem mieć wątpliwości. A co jeśli to, co było między nimi, powróciło? Wiedziałem, że to nie było nic znaczącego, ale może Lily podziela teraz te same uczucia co Richard do niej? Na samą myśl chciało mi się płakać z bezsilności, po raz pierwszy w życiu. Ta kobieta, która właśnie stała naprzeciwko mnie ze łzami w oczach, zawsze sprawiała, że pokazywałem uczucia, które starałem się ukryć i być człowiekiem bez serca. Jednak za każdym razem, gdy na nią patrzyłem, nie dawałem rady. Zmieniła mnie, posyłając mi swój jeden uśmiech.

- Skąd ci to przyszło do głowy? To, że byłam u niego, nie znaczy, że cię zdradziłam! — powoli nie dawałem już rady. Jej łzy i wzrok, który miała cały czas utkwiony we mnie, wręcz rozdzierał moje serce na pół. Kiedyś to było nie do pomyślenia, abym pokazywał uczucia i aby widok jej łez, łamał mi serce. Starałem się grać człowieka z pokerową twarzą, a Lily zawsze była mi posłuszna i zapewne nigdy nie przeszłoby jej przez myśl, aby podnieść, na mnie głoś. Nie wierzyłem w to, jak los potrafi dobrze się z nami bawić.

- Scarllet pracuje dla Richarda, była tutaj i spytała mnie się czy wiem, gdzie tak naprawdę jesteś. Musiała tam być, kiedy ty postanowiłaś przekreślić wszystko, co nas niestety, ale już łączyło! — nie mogłem się powstrzymać, cały czas na nią krzyczałem, nie mogąc się opanować. Wiedząc, co ich kiedyś łączyło, fakty same się nasuwały. Jej słowa tylko potwierdziły moją teorię. Nie mogłem dopuścić do siebie innej myśli.

- Tak, byłam u niego — szepnęła, przez łzy — Nie odpuścił wtedy i nie odpuści teraz. Chciałam załatwić to jakoś sama, nie chciałam, żebyś był w to zamieszany. Dopiero co zaczęłam normalne życie z tobą i szczerze mówiąc, nie zdążyłam się nim nacieszyć. Nie chciałam, żebyś zabijał Richarda, bo było mi go najzwyczajniej w świecie szkoda, bo wiem, jaka była jego przeszłość. Ja go po prostu rozumiem. Nie wiedziałam, że mimo wszystko on nie odpuści i nadal będzie chciał mnie. Żałuje, że mnie sprzedał i teraz chcę mnie odzyskać — jej ostatnie wypowiedziane zdanie, sprawiło, że moje ciśnienie jeszcze bardziej się podniosło. Byłem wściekły, jednocześnie czując niedużą ulgę, kiedy Lily wszystko mi wyjaśniła. Byłem kretynem, bo od razu założyłem z góry, że mnie zdradziła.

Gdy chciałem coś powiedzieć, nagle usłyszałem płacz Rose. Musiała się obudzić, przez nasze wrzaski. Nie zastanawiając się nad niczym, poszedłem w stronę jej pokoju, a kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem, jak leży w swoim łóżeczku głośno płacząc. Podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce, lekko kołysząc, aby się uspokoiła. Kiedy nieco przestała płakać, wytarłem jej policzki od łez, ponownie przytulając ją do swojej klatki piersiowej. Czując, jak przytula się do mojego ramienia, na moje usta wkradł się mały uśmiech.

Wtulona we mnie ponownie zasnęła, dzięki czemu mogłem ją położyć do łóżeczka i przykryć kołdrą. Wracając do salonu, zastanawiałem się, jak to wszystko dalej się potoczy. Władały mną mieszane uczucia i naprawdę nie wiedziałem co mam robić. Byłem dupkiem, kiedy tak na nią naskoczyłem, ale z drugiej strony wiedziałem, że coś jest na rzeczy i nie chciałem za bardzo odpuścić. Coś przede mną ukrywała i chciałem się dowiedzieć co to takiego. Nawet jeśli będzie to niewygodna prawda.

Stojąc tuż obok niej, siedzącej na kanapie ze spuszczoną głową, zastanawiałem się co teraz zrobić, gdy nagle Lily wyciągnęła do mnie rękę. Złapałem ją i usiadłem obok niej, tak jak tego chciała. Z niewiadomych mi przyczyn, moje serce zaczęło znacznie szybciej bić. Czy ja i ona to już jest koniec? Nasze wspólne życie, po tylu cierpieniach, miało się właśnie skończyć? Przecież tak naprawdę, my nawet nie zdążyliśmy zrobić niczego.

- Pamiętasz dzień, w którym się pokłóciliśmy pierwszy raz? Kiedy Rose jeszcze nie było na świecie? — w odpowiedzi pokiwałem jedynie lekko głową, nie rozumiejąc, za bardzo, do czego zmierza — Byłam na ciebie wtedy, taka wściekła za to, co mi zrobiłeś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz