Stojąc przy zlewie w kuchni, uważnie przyglądałam się, jak krew z noża spływa prosto do odpływu. Robiłam to mozolnie, mając cały czas przed oczami swojego ojca. To jak krzyczał i prosił o przebaczenia, jakbym była dla niego bogiem. Tak bardzo mi się to wtedy podobało, zwłaszcza w momentach, kiedy myślał, że ktoś może go uratować. Teraz jednak czułam swego rodzaju pustkę. Nie czułam nic. Nie byłam zadowolona ani smutna, ale na pewno poczułam, jak kamień spada mi z serca. To, co zrobiłam, przyniosło mi, niesamowitą ulgę.
Gdy nóż był czysty, odłożyłam narzędzie na swoje miejsce. Wiedząc, że zbliża się godzina, o której Jason zazwyczaj wstaje, czym prędzej wspięłam się na górę, od razu idąc do swojego pokoju, gdzie weszłam do łazienki. Ubrania od razu wylądowały w koszu, a sama weszłam pod prysznic, zmywając z siebie całą krew. Nie mogłam zostawić po sobie żadnego śladu.
Po kilku minutach, w samym ręczniku wyszłam z łazienki i ubrałam się w luźne ciuchy. Słysząc, jak Jason schodzi na dół, odczekałam chwilę i poszłam w jego ślady.
-Hej - powiedziałam i usiadłam na stołku barowym, patrząc, jak Jason zaparza sobie kawę.
-Hej - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie, uważnie mi się przyglądając. Potem wziął gotową kawę z ekspresu i wziął łyka - Muszę wyjechać na kilka dni, chcesz jechać ze mną? - spytał, a jego propozycja nieco mnie zaskoczyła - Nie chce cię zostawiać samą - dopowiedział i podszedł do mnie na tyle blisko, że właśnie teraz stał między moimi nogami - Oczywiście będziesz się tam okropnie nudzić, kiedy ja będę na spotkaniach, ale będę się lepiej czuł, jak będzie ze mną - próbował mnie przekonać, gdy ja sama nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
-Ja nie wiem Jason, czy to jest dobry pomysł, a ...- nie dane mi było dokończyć, ponieważ jego usta nagle znalazły się na moich. Pocałował mnie, a ja mimowolnie oddałam pocałunek, od razu się od niego odsuwając - Jason, proszę, nie rób tak. Nie chcę ci dawać żadnej złudnej nadziei, po tym, co się stało wczoraj - wiedziałam, że Jason coś do mnie poczuł, ale ja nie czułam nic do niego. W tym tkwił problem, poza tym nie chciałam dopuścić do tego, aby związał się z taką dziewczyną jak ja. Nie powinien brnąć w to wszystko coraz bardziej. Dla własnego dobra powinien kazać mi wypieprzać z domu. On znał tylko mnie w wersji wystraszonej dziewczynki, która niby coraz lepiej sobie radzi ze swoimi lękami.
-Przepraszam - wyszeptał i nieco się ode mnie odsunął - Wiem, że nie powinienem, ale...- przerwał nagle, jakby szukając odpowiedniego słowa.
-Nic nie mów. Po prostu już więcej tego nie rób - nie chciałam słuchać tego wszystkiego. To wszystko było bez sensu. Były momenty, że nie czułam lęku, że sobie z tym radziłam, jakby te wszystkie wizyty mi pomogły. Jednak każdy głupi wie, że nic mi nawet w najmniejszym stopniu nie pomogło. Teraz może być tylko gorzej.
-Ale chyba sam się w tym wszystkim pogubiłem - dokończył swoją myśl, odsuwając się już ode mnie na dobre - Oczywiście możesz nadal tu mieszkać, ale gdy zadecydujesz inaczej, uszanuje to - powiedział i wziął swoją teczkę z zamiarem wyjścia do pracy - I przemyśl moją propozycję do wieczora dobrze? - w odpowiedzi pokiwałam głową, odprowadzając go wzrokiem.
Gdy zostałam sama, westchnęłam głośno i przymknęłam na chwilę oczy, chcąc w jakiś sposób, uporządkować sobie to wszystko, co się działo, ale to nic nie dawało. W mojej głowie panował chaos. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak postąpić by było dobrze. Żeby rozwiązanie było dla nas obojga korzystne.
Idąc schodami na górę, w pewnym momencie coś mnie tknęło do tego, aby wejść do sypialni Jasona. Mimo mojej podświadomości, która mówiła „nie", zrobiłam to i weszłam do jego pokoju. Łóżko, na którym kiedyś spałam, stało w tym samym miejscu, a w pomieszczeniu panował porządek, że aż trudno było uwierzyć, że śpi tu mężczyzna.
Podchodząc do mebla, na pościeli ujrzałam jakieś dokumenty. Nie chciałam do nich zerkać, ale ciekawość jak zwykle wygrała. Pozbierałam wszystkie dokumenty do kupy i wzięłam je, idąc z nimi do swojego pokoju. Siadając na materacu, zaczęłam przeglądać dokumenty, kartka po kartce.
-No tak. A co innego mogło mi dolegać? - powiedziałam sama do siebie szeptem, czytając ostatnią linijkę tekstu, ostatniej kartki. Nagle poczułam silny ból głowy, że aż zawyłam z bólu, trzymając się za głowę. Wszystkie dokumenty wyleciały mi z rąk na podłogę, sama na nią w końcu upadając. Chciałam pójść na dół po jakieś tabletki, ale za nic mi się to nie udało.
Ból się nasilał, że aż zaczęłam krzyczeć, trzymając swoją głowę po obu stronach. Przed moimi oczami po krótkiej chwili pojawiła się krew lejąca się z mojego nosa. Nie wiedziałam co mam robić, ponieważ przez ból nie byłam w stanie nawet chodzić, gdy nagle ból ustąpił, a ja mogłam odetchnąć z ulgą.
Opierając się plecami o łóżko, zamknęłam oczy i zaczęłam głośno oddychać jakbym przebiegła maraton. Mimo ulgi moje serce biło jak szalone, a ręce trzęsły się jakbym była na głodzie narkotykowym. Otwierając oczy, moje ciało uspokoiło się, a na moich ustach pojawił się uśmiech.
-Oczywiście, że z tobą pojadę drogi Jasonie. Z chęcią poznam cię jeszcze bardziej i bardzo mi w czymś pomożesz, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz