piątek, 3 sierpnia 2018

Przeszłość (Kiedy nie ma miłości)

Czując rękę mojej siostry na moim ramieniu, odwróciłem się w jej stronę i od razu mocno się do niej przytuliłem. Właśnie teraz, w tym momencie, po raz pierwszy pękłem. Nie dałem rady. Bałem się co będzie dalej, co będzie, gdy ta cała sytuacja mnie przygniecie i nie będę w stanie się pozbierać. Kiedy przytulałem się mocno do ciała mojej siostry, w pewnym momencie poczułem, jak niekontrolowanie, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Raz dałem radę powstrzymać łzy, tym razem mi się to nie udało.

- Nie chcę mówić, że będzie dobrze — szepnęła do mojego ucha, jednocześnie głaszcząc mnie po plecach — Bo oboje wiemy, że tak nie będzie — byłem jej naprawdę wdzięczny, że nie próbowała mnie na siłę pocieszać. Byłem za stary na wciskanie mi kitu, potrzebowałem brutalnej rzeczywistości, aby w końcu pogodzić się z tym, że pewnego dnia zostanę sam, że każdego ranka będę budził się, będąc sam w łóżku.

- Po prostu nie mogę się z tym pogodzić — odpowiedziałem, nieco się od niej odsuwając — Najpierw moja mała córeczka, a teraz moja żona. Jest mi ciężko — przez myśl o mojej sześciomiesięcznej córeczce, której życie skończyło się zbyt szybko, poczułem się jeszcze gorzej. Moje życie od początku było pasmem nieszczęść. Nawet jeśli udało mi się znaleźć kobietę, w której zakochałem się po uszy, to i tak bóg, postanowił, że mi ją zabierze. Nigdy nie udało mi się, oszukać przeznaczenia. Los zawsze miał dla mnie niespodziankę, kiedy byłem zbyt szczęśliwy.

- Nie dobijaj się jeszcze bardziej. Ona cię teraz potrzebuję, musisz być dla niej najlepszym wsparciem, o jakim tylko mogłaby sobie wymarzyć. I pamiętaj, że ja zawsze ci pomogę, we wszystkim — na jej słowa, moje kąciki ust delikatnie podniosły się do góry, mimo moich łez na policzkach. Miałem tylko ją, bo znajomi się nie liczyli, a nawet moi rodzice.

- Dziękuje, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił — bez Rachel już dawno bym oszalał i nie był w stanie racjonalnie myśleć. Mieliśmy ze sobą stały kontakt, a gdy teraz jest przy mnie, czuję się lepiej. Kiedy dowiedziała się o tym, że Grace jest chora, to ona nie pozwoliła mi się załamać.

- Nie masz mi za co dziękować, zawsze będę wspierała mojego młodszego braciszka — nie wytrzymałem. Po małej kuchni rozniósł się mój śmiech, szczery i radosny. Jest ode mnie starsza o zaledwie dwa lata i odkąd pamiętam, zawsze się tym wywyższała. Sądziłem, że z wiekiem jej przejdzie, jednak jak widać, wiek nie ma tu znaczenia. Ona po prostu nigdy się nie zmieni.

- Myślałem, że skoro masz trzydzieści dwa lata, to w końcu dogryzanie mi, przestanie sprawiać ci przyjemność — stwierdziłem, patrząc na nią z niedowierzaniem.

- Przestań, przynajmniej cię rozweseliłam — posyłając mi swój szeroki uśmiech, wplątała swoje palce w moje włosy i poczochrała mnie jak małego chłopca.

Przewracając oczami na jej zachowanie, nagle mój uśmiech znikł, kiedy usłyszałem niewielki trzask. Bez zastanowienia ruszyłem w stronę sypialni, będąc pewny, że to stamtąd dochodził hałas. Kiedy z impetem wszedłem do sypialni, nieco odetchnąłem z ulgą, czując jednocześnie, jak ogarnia mnie niewielka radość.

- Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć — powiedziała tym swoim słabym głosem, kiedy próbowała w końcu postawić dwie stopy na puchatym dywanie — Kiedy próbowałam się podnieść, złapałam się za nocną szafkę i niechcący zrzuciłam lampkę — mój wzrok od razu padł na leżącą na podłodze nocną lampkę, a potem na moją żonę, która w końcu zdołała podnieść się do pionu.

- Nic się nie stało kochanie — powiedziałem i podszedłem do niej, by móc pocałować ją w czubek głowy — Ale następnym razem po prostu mnie zawołaj, dobrze? - spytałem, kucając tuż naprzeciwko jej nóg.

- Nie chcę być dla ciebie aż takim ciężarek i tak robisz dla mnie tak dużo — łapiąc moją dłoń w swoją, spojrzałem na nasze splecione dłonie, dzięki czemu znowu poczułem to nieprzyjemne uczucie w sercu.

- Nie mów tak. Jestem twoim mężem i będę ci pomagał, dopóki starczy mi sił — zamierzałem walczyć do ostatniej sekundy jej życia, bo tliła się we mnie nadzieja, że jednak uda jej się wygrać walkę z rakiem, mimo że szanse na to były nikłe.

- Ale taka jest prawda, Chris. Mogłeś posłuchać swoich rodziców, może byłbyś szczęśliwszy — na chwilę zrzedła mi mina i nie wiedziałem co mam powiedzieć. Byłem w niemałym szoku. Nie mogłem uwierzyć, że tak myślała o naszym małżeństwie.

- Kochanie — zacząłem, łapiąc ją delikatnie za policzek i zmuszając ją, aby spojrzała prosto na mnie — Kocham cię i to, że nie posłuchałem się rodziców, było moim najlepszym wyborem, w moim życiu. Nastały teraz gorsze chwile, ale nie zawsze przecież tak było. Przeżyłem z tobą najlepsze lata i nigdy nie zapomnę o tym, jak cudowne jest nadal nasze małżeństwo — na dowód, że moje słowa są prawdziwe, pochyliłem się w jej stronę i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.

- Odkąd pamiętam, zawsze byłam sama, ale przynajmniej trafiłam na wspaniałego mężczyznę — wyszeptała, kiedy odsunąłem się od jej warg, opierając swoje czoło o jej czoło. Jej drobny uśmiech lał miód na moje obolałe serce.

Moi rodzice chcieli, abym poszedł w ich ślady i został prawnikiem jak oni. Jednak ja od początku tego nie chciałem i robiłem, co mogłem, aby od tego uciec. Pewnego dnia poznałem Grace i zakochałem się w niej do szaleństwa, co w pewien sposób wykorzystałem, aby się od nich wyprowadzić i dłużej mnie nie męczyli moją przyszłością. Rodzice nie mogli uwierzyć w to, że im się sprzeciwiłem i ożeniłem się z sierotą. Nigdy nie mogli zaakceptować Grace i tego, kim była. Przez całą tę sytuację od kilku lat nie mamy ze sobą dobrego kontaktu.

- Rachel do nas przyjechała, chciałbyś do niej pójść? - zaproponowałem, chcąc w ten sposób zmienić temat. W odpowiedzi pokiwała delikatnie głową, dając sobie pomóc wstać. Całymi dniami tylko leżała w łóżku, dlatego spytałem się jej czy chciałaby do niej pójść, a nie na odwrót. Chciałem, żeby dziennie postawiła, choć kilka kroków, mimo że rzadko była do tego skłonna.

Trzymając ją mocno w pasie, razem z nią pomału stawialiśmy kroki w stronę wyjścia z sypialni, po czym pokonaliśmy krótki dystans po korytarzu w stronę salonu, gdzie na kanapie siedziała Rachel. Kiedy nas ujrzała, od razu wstała i spojrzała na mnie zaniepokojonym wzrokiem. Od razu uśmiechnąłem się do niej lekko, dając jej tym sposobem do zrozumienia, że wszystko jest w porządku. Odwzajemniając mój uśmiech, podeszła do mojej żony i mocno ją do siebie przytuliła.

- Zostawię was same — powiedziałem i poszedłem z powrotem do sypialni, aby posprzątać rozbitą lampkę nocną. Rachel bardzo lubiła moją żonę z wzajemnością. Były najlepszymi przyjaciółkami i lubiły spędzać razem czas. Na pewno miały teraz małe zaległości w plotkowaniu.

Zbierając odłamki szkła, zmarszczyłem lekko swoje brwi, widząc, jak kawałek czegoś białego, wystawało spod łóżka. Odkładając szkło z powrotem na dywan, sięgnąłem za ową rzecz, która okazała się dużą białą kopertą, adresowana do mojej żony. Widząc mały zielony znaczek w rogu kartki, moje serce na moment przestało bić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz