Czułam, jak każdy mój mięsień krzyczy z bólu, a oczy szczypią od nieprzespanej nocy. Większość z niej przepłakałam, nie mogąc się w żaden sposób uspokoić, a jej resztę spędziłam, na dużym paracie, wpatrując się tępo w widoki za oknem, które nie były zachwycające. Pełno uzbrojonych po zęby mężczyzn, kręciło się po całej posiadłości, w dodatku cały czas któryś z nich przyglądał mi się, jakbym zaraz miała zostać przez kogoś porwana.
Gdy wskazówki zegarka, wskazały godzinę ósmą rano, wolnym krokiem zeszłam na dół do kuchni, gdzie zastałam lokaja mojego Pana, Rogera.
- Dzień dobry — przywitałam się, a ten słysząc mój głos, odwrócił się w moją stronę.
- Dzień dobry panno Lily — odpowiedział, uważnie mi się przyglądając - Czy coś się stało? — spytał, odkładając kawałek białego materiału, z powrotem na kuchenny blat.
- Nic się nie stało — odpowiedziałam szeptem, czując w gardle niewidzialną gulę, która uniemożliwiała mi mówienie.
- Powiedzmy, że mówisz prawdę, a ja ci wierzę — odparł, cicho wzdychając - Ale twoje oczy same, cię zdradzają — dopowiedział i wrócił do przerwane czynności, jaką było polerowanie szkła.
- A wie Pan, gdzie jest... — nagle przerwałam w połowie zdania, zdając sobie sprawę z tego, że wciąż nie znam imienia mojego Pana.
- Poszedł biegać z samego rana — odpowiedział, jednocześnie sprawdzając pod światłem, czy szkło zostało dobrze wypolerowane - Cały dom musi dzisiaj lśnić — powiedział, biorąc do ręki następny kieliszek do białego wina.
- Dlaczego? - spytałam, będąc ciekawa.
- Jak to dlaczego? — odpowiedział pytaniem na pytanie, patrząc się na mnie, jak na idiotkę - Dzisiaj jest sylwester i jak to mówi młodzież, będzie niezła impreza — powiedział, po chwili sam śmiejąc się ze swoich słów, a ja jedynie pokiwałam głową ze zrozumieniem, wychodząc z kuchni.
Stawiając swoją stopę na pierwszym schodku, usłyszałam głośny trzask drzwi. Odwróciłam się w tamtą stronę, jednak jak tylko zobaczyłam, że sprawcą hałasu jest mój Pan, szybko odwróciłam się w przeciwną stronę i szybko wspięłam się na górę. Wchodząc do sypialni mojego Pana, weszłam do łazienki, biorąc po drodze bieliznę.
Biorąc prysznic, ponownie zaczęłam myśleć o ostatniej nocy i o tym, co powiedziałam. Wciąż nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Musiałam coś z tym zrobić, bo czułam, że za niedługo doprowadzi mnie to do szaleństwa. Już teraz czułam się z tym wszystkim na tyle źle, że byłam gotowa zrobić wszystko. Nie mogłam go stracić i tego, co miałam, nie mogłam stracić tej szansy od losu, jaką dostałam. Byłabym niewdzięczną suką, gdybym pozwoliła, abym ją zaprzepaściła, nic nie robiąc.
Wychodząc spod prysznica, wytarłam dokładnie swoje ciało i wysuszyłam dokładnie swoje długie włosy, zostawiając je w naturalnych falach. Następnie ubrałam na siebie seksowną bieliznę i użyłam tego balsamu do ciała, za którego zapachem mój Pan wprost przepadał. Uwielbiał go i zawsze, gdy go używałam, przytulał mnie, wodząc nosem po mojej szyi i ramionach. Na samą myśl po moim ciele przeszła gęsia skórka, pamiętaj, jak przyjemne to było.
Wychodząc z łazienki, nałożyłam na siebie, świeżą koszulę mojego Pana i zeszłam na sam dół, gdzie panował taki ruch, jak jeszcze nigdy. Mnóstwo ludzi, sprawiających, że ten dom zaczynał wyglądać jeszcze lepiej niż dotychczas. Te wszystkie ozdoby sprawiały, że zapierało dech w piersiach.
Wiedząc, że raczej mojego Pana tutaj nie znajdę tak, jak i na górze, postanowiłam, zejść jeszcze niżej, mając nadzieję, że to właśnie tam go spotkam. Nie myliłam się. Schodząc schodami na sam dół, oparłam się o framugę drzwi, podziwiając jego niesamowicie seksowne ciało. Przyglądając się każdemu skrawkowi jego ciała, przegryzałam wargę, kiedy tylko jego mięśnie całe się napięły, a on sam unosił się do góry, za pomocą metalowego drążka, na którym się podciągał.
W pewnym momencie podeszłam do niego najciszej, jak potrafiłam i gdy tylko opuścił się na chwilę na dół, wykorzystałam ten moment i przytuliłam się do jego spoconego ciała, sprawiając tym samym, że puścił się z drążka i odwrócił się w moją stronę. Patrząc prosto w jego oczy, czułam, jak moje serce podchodzi mi do gardła.
- Dzień dobry, Panie — szepnęłam cicho, nie mając na razie odwagi na powiedzenie czegoś więcej.
- Dzień dobry — opowiedział spokojnym tonem głosu, co sprawiło, że znacznie się uspokoiłam, wierząc, że uda mi się złagodzić całą tę beznadziejną sytuację.
Znacznie się do niego przybliżając, delikatnie złączyłam nasze usta, po chwili nieco pogłębiając ten pocałunek. Dopiero kiedy położyłam swoje ręce na jego karku, złapał mnie za moje pośladki i podniósł do góry, a ja objęła go w pasie swoimi nogami. Oddając mój pocałunek, przygniótł mnie do zimnej ściany, a po moim ciele przeszły dreszcze.
- Nie zapominaj, kim jesteś — wyszeptał tuż przy moich ustach, gdy tylko oderwał się ode mnie, patrząc prosto w moje oczy - Masz ostatnią szansę, inaczej źle to się dla ciebie skończy, zrozumiano? — spytał, a ja pokiwałam posłusznie głową, że rozumiem, czując, jak moje serce zaczyna coraz to szybciej bić.
Gdy to powiedział, odsunął się ode mnie i postawił mnie na podłodze, po czym wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą. Miał rację. Nie mogłam o tym zapomnieć, a byłam bliska tego, aby wyrzucić to z pamięci. Dzięki jego słowom wróciłam do rzeczywistości i przestałam bujać w obłokach. To nie jest życie dla mnie. Umrę taka, jaka się urodziłam. Posłuszna, wierna, wyprana z uczuć, pozbawiona praw do czegokolwiek i oddana na zawsze swojemu Panu. Takie było i będzie moje życie, a ja nic na to nie poradzę. A może pewien mężczyzna to zmieni ? Może nie wszystko stracone ? Przecież, nadzieja umiera ostatnia, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz