piątek, 13 lipca 2018

Rozdział 29 (kochaj i nie udawaj)

Wyłączając silnik samochodu, przyglądałem się zdziwionej minie Lily, która przyglądała się temu, co się dzieje na całym terytorium mojego domu. Uśmiechając się, wyszedłem z samochodu i podszedłem do drzwi od strony Lily, po chwili je otwierając. Gdy przyjęła rękę, jaką do niej wysunąłem, zamknąłem za nią drzwi i wciąż mając z nią splecione swoje palce, zaprowadziłem ją prosto domu.

Będąc już w środku, pomogłem jej się rozebrać, a mój lokaj wniósł do środka nasze bagaże. Łapiąc Lily z powrotem za rękę, zaprowadziłem ją prosto do jadalni, gdzie czekała już na nas kolacja. Oboje zjedliśmy w ciszy, a ja zastanawiałem się, dlaczego jeszcze nie zadała żadnego pytania, jak to miała w zwyczaju. Z drugiej strony byłem niemal pewny, że za niedługo to nastąpi.

Po posiłku Lily poszła do naszej sypialni, zmęczona po podróży, a ja poszedłem do swojego gabinetu trochę popracować. Oczywiście nie miałem za wiele do zrobienia, ponieważ moi pracownicy właśnie cieszyli się wolnym czasem i spędzali go ze swoją rodziną. Byłem swego rodzaju perfekcjonistą i musiałem mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Potrafiłem analizować jedną rzecz kilka razy, zastanawiając się, czy czegoś nie zmienić, poprawić, czy ulepszyć. Czasem nawet potrafiłem zmienić wszystko, co dotychczas miałem zaplanowane.

Patrząc kątem oka na mały zegarek stojący na moim biurku, odłożyłem swoje czarne pióro i przeciągnąłem się, czując jak zmęczenie, zaczyna mnie powoli dopadać. Wstając z dużego obrotowego krzesła, wyszedłem ze swojego gabinetu, idąc prosto do sypialni, gdzie spotkała mnie bardzo miła niespodzianka.

- Mam nadzieję, że nie jesteś bardzo zmęczony, Panie — powiedziała Lily i podeszła do mnie ubrana w seksowną koszulę nocną.

- To zależy od tego, co zamierzasz — mruknąłem prosto w jej pełne usta, trzymając ją mocno w pasie.

- Planuję spędzić z tobą Panie, bardzo miłe chwile — odpowiedziała z szelmowskim uśmiechem, zarzucając sobie swoje ręce na mój kark.

Nie mogąc się w żaden sposób powstrzymać, wpiłem się zachłannie w jej usta, czując ten cudowny smak jej warg. Po chwili poczułem, jak jej język delikatnie dotyka moich ust, przez co od razu je rozwarłem, aby w końcu móc szczepić jej narząd smaku z moim. W takich chwilach często nie potrzebowałem niczego więcej. Tylko moją słodką Lily, jej dotyku i bijącego od niej ciepła.

Nie przerywając naszego namiętnego pocałunku, zacząłem na oślep pchać ją do przodu, mając nadzieję, że natrafię na łóżko. Mając niewielkie szczęście, już po chwili, oboje wylądowaliśmy na miękkim materacu. Odrywając się od jej ust, zacząłem zjeżdżać pocałunkami coraz to niżej, aż w końcu zatrzymałem się na jej odkrytym do granic możliwości, dekolcie.

Pod wpływem moich pocałunków, ciało Lily co chwilę wyginało się z czystej przyjemności, jaką jej dawałem. Natomiast jej słodkie jęki utwierdzały mnie w przekonaniu, że nie potrzeba jej wiele, aby była zadowolona. Każdy mój dotyk, czy pieszczota sprawiała, że doprowadzałem ją do szaleństwa. Wracając do jej ust, od których po krótkiej chwili się odsunąłem, objąłem jej ciało w pasie i przewróciłem na bok, sam będąc bardzo blisko jej ciała.

- Panie, kim są ci ludzie? — spytała cicho, patrząc prosto w moje oczy, tak jak ja wpatrywałem się w jej oczy.

- Będą mieli na ciebie oko, ślicznotko — odpowiedziałem równie cicho, przesuwając niesforny kosmyk włosów za jej ucho.

- Jest aż tak źle? — spytała z wyraźnym smutkiem w głosie.

- Nie będziemy o tym teraz rozmawiać. Mieliśmy mile spędzić ten wieczór, a w zasadzie już noc — stwierdziłem, zmniejszając naszą odległość, od naszych ust na tyle, że czułem skrawek jej wargi na swojej.

- Przepraszam — odpowiedziała i w końcu złączyła nasze usta w krótkim pocałunku.

Te wszystkie zapalone, małe świeczki dawały romantyczny nastrój, jednak jak tylko je zobaczyłem, gdy wszedłem do sypialni, nieco się przeraziłem. Od razu zacząłem się zastanawiać, co takiego chodzi po głowie Lily, że tak bardzo się stara i robi to wszystko dla mnie. Jednak nie byłem lepszy, ponieważ byłem uzależniony od jej całej. Od jej dotyku, ciała i bijącego od niej ciepła. Spędzając prawie cały dzień w pracy, w mojej głowie cały czas krążyła myśl, jakby to było, gdyby była tam ze mną, a ja mógłbym ją całować, pieścić i robić wszystko, na co tylko miałbym ochotę. Uzależniałem się od niej z każdym dniem coraz bardziej.

Odsuwając się nieco od Lily po długim, namiętnym pocałunku, zacząłem kreślić niewidzialne wzorki na jej odkrytym udzie. Jej czarna, niemal przezroczysta koszula nocna, sprawiała, że miałem doskonały widok na jej idealne dla mnie ciało. Bardzo podobało mi się to, że nie miała nic pod spodem i że w tej chwili była cała moja i mogłem zrobić z nią wszystko, co chciałem.

Sunąc palcem coraz to wyżej, przyglądałem się, jak materiał czarnej koszuli podwija się coraz to bardziej, co chwilę zerkając na jej uśmiechniętą twarz. W pewnym momencie moja ręka znalazła się na jej nagich piersiach, zaczynając je pieścić i całować. Widziałem, jak na jej ciele pojawiła się gęsia skórka, a Lily zamknęła oczy z zachwytu, wplątując swoje palce w moje włosy.

Odpinając jeden guzik, który utrzymywał koszulę na jej piersiach, swoimi pocałunkami zacząłem iść coraz to wyżej, zatrzymując się na jej szyi. Będąc pochłonięty składaniem pocałunków na jej skórze, nagle poczułem, jak Lily zaczyna mnie rozbierać. Czując, że ma niewielki problem ze ściągnięciem mojej koszulki, usiadłem na niej okrakiem i zdjąłem ją za nią, widząc, jak przegryza swoją dolną wargę, na widok mojego wysportowanego ciała.

- Podoba ci się? — spytałem, mimo że doskonale znałem odpowiedź na to pytanie. Lily nigdy nie narzekała na takie widoki.

W odpowiedzi jedynie pokiwała twierdząco głową, a ja pochyliłem się nad nią, składając na jej ustach delikatny pocałunek. Ten delikatny pocałunek po krótkiej chwili stał się bardzo namiętny, a moje spodnie, dzięki mojej uległej zostały rzucone gdzieś na podłogę.

Nie odrywając swoich ust od moich, dotykała moje policzki, włosy, plecy, a nawet moją klatkę piersiową, sprawiając tym sposobem, że zacząłem się niemal trząść z narastającego we mnie podniecenia. Mnie również wiele nie potrzeba było, żebym pragnął jej całej. Nie umiałem ją zanieść do mojego pokoju i robić to, co z innymi kobietami. Po prostu nie potrafiłem tego zrobić, a seks z Lily sprawiał, że czułem się znacznie lepiej niż gdybym ją tam zanosił co noc. Najśmieszniejsze jest to, że z inną kobietą tak by nie było. Tylko tamten pokój sprawiłby, że byłbym zadowolony.

Odrywając się od jej ust, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, ściągnąłem z jej ciała, czarną koszulę, stwierdzając, że bez niej wygląda jeszcze lepiej. Uwielbiałem, gdy była naga, wolałem to, niż gdy ubierała na siebie jakieś seksowne stroje. Gdy tylko kawałek materiału wylądował na podłodze, ponownie złączyłem nasze usta.

Czując ręce Lily na moim tyłku, uśmiechnąłem się przez pocałunek, czując po chwili, jak ściąga ze mnie moje bokserki. Wiedziałem, że chcę mi w ten sposób powiedzieć, że chcę, abym to w końcu zrobił. Nie zwlekając nawet minuty, po omacku podniosłem jej jedną nogę za tył kolana i wszedłem w nią, czując jak bardzo wilgotna była.

Poruszając się w niej powoli, całowałem i dotykałem opuszkami palców, niemal każdy zakamarek jej ciała. Małe płomyki świeczek padały na nasze spocone ciała, a po pomieszczeniu roznosił się dźwięk naszych jęków i szybkich oddechów. Moje ciało, nagle całe się spięło, słysząc słowa Lily tuż przy moim uchu.

- Kocham cię, panie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz