piątek, 13 lipca 2018

Rozdział 27 (kochaj i nie udawaj)

- Dziękuje — szepnęłam, czując pod opuszkami palców naszyjnik z prawdziwym diamentem.

- Proszę — szepnął do mojego ucha, które pocałował, by zaraz przenieść się na moją linię szczęki, a ja na chwilę przymknęłam oczy z zachwytu.

Dziwnie się czułam przez ten czas, jaki spędziliśmy u rodziców mojego Pana. Nic nie było takie jak zawsze. Mogłam pozwolić sobie na znacznie więcej niż zazwyczaj, przez co powoli stawałam się taka, jaka chciałam być, a nie taka jak ktoś chciał, abym była. Mimo że nigdy przez myśl nie przeszłoby mi, aby robić coś takiego, czułam, że powoli staję się inna. Od samego początku dał mi dużo swobody. Za dużo. On sam był dla mnie inny niż reszta mężczyzn, jacy by mnie kupili. W dzień, w którym stałabym się ich własnością, od razu zabraliby mi moje dziewictwo. On zabrał mnie na wyspę i w dniu moich urodzin, spędził ze mną namiętną noc.

W pewnym momencie odwróciłam się do niego przodem i pocałowałam go, po chwili się od niego odrywając. Nasze nosy stykały się ze sobą, a usta dzieliły jedynie milimetry, a ja z każdą mijającą chwilą pragnęłam więcej i więcej. Byłam tak bardzo tym pochłonięta, że nawet nie zauważyłam, kiedy Emily i Kevin pojawili się między nami, ciesząc się z dostanych prezentów. Dopiero kiedy Kevin zaczął pokazywać mi swój nowy zabawkowy samochód, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, udając, że tak samo się nim fascynuje, jak on.

Gdy rodzice mojego Pana wrócili do jadalni, parsknęli cicho śmiechem, widząc, jak ich dzieci, po intensywnej zabawie, zasnęli na podłodze z wyczerpania. Alison wzięła na ręce Emily, a jej mąż wziął Kevina i życząc nam dobrej nocy, ruszyli na górę. Jak tylko zniknęli mi z oczu, spojrzałam na duży zegar wiszący na ścianie. Wskazówki zegara wskazywały już północ, a ja czułam się jakbym, dopiero obudziła się po długim śnie.

- Chodźmy — powiedział mój Pan i złapał mnie za dłoń, ciągnąc mnie w stronę salonu. Siadając na skórzanej kanapie, przyglądałam się, jak mój Pan wyciąga dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina. Postawił to wszystko na szklanym stoliku, naprzeciwko mnie i otwierając wino, nalał trochę czerwonej cieczy każdemu z nas.

Biorąc kieliszek wina, przysunęłam szkło do swoich warg i już po chwili mogłam poczuć cudowny smak alkoholu. Odkładając naczynie na stolik, swój wzrok skierowałam ku górze, widząc niesamowicie przystojnego mężczyznę z kieliszkiem w dłoni. Uważnie mi się przyglądał, jednocześnie mając na swoich ustach uśmiech zarezerwowany tylko dla mnie. Po chwili podszedł do mnie znacznie bliżej i stojąc między moimi nogami, padł przede mną na kolana, a moje wargi znacznie się rozwarły, nie wiedząc co się właściwie teraz dzieje.

Patrząc cały czas prosto w moje oczy, zaczął całować moje kolano, swoimi pocałunkami idąc coraz to wyżej, jednocześnie podwijając ręką materiał mojej sukienki. Drugą natomiast wylewał powoli czerwone wino z kieliszka, spijając je z mojego uda. Cicho wzdychając, przymknęłam swoje oczy i oparłam się o skórzaną kanapę, czując się naprawdę dobrze.

Gdy ostatnia kropelka wina, spłynęła po moim udzie, mój Pan odłożył szkło na podłogę i złapał mnie w pasie, by móc przyciągnąć mnie do siebie. Pochylając się nieco nad moim Panem, pocałowałam namiętnie jego pełne usta, czując po chwili jego dłoń na moim policzku. Odrywając się do niego, czułam jego przyśpieszony oddech, na moich ustach, a jego ręce błądziły po moich udach, sprawiając tym, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.

Opuszki jego palców wędrowały coraz to wyżej i wyżej, aż w końcu złapał za materiał moich majtek, zaczynając powoli, ciągnąc je w dół. Całe moje ciało drżało, czułam, jak robi się coraz to cieplej, moje oczy cały czas wpatrywały się w jego, a usta delikatnie stykały się z jego. Gdy materiał mojej bielizny, znalazł się na wysokości moich kostek, jego wzrok powędrował w dół prosto na koronkowy materiał. Zdjął go ze mnie i rzucił gdzieś na podłogę.

Kładąc swoją dłoń na moją kostkę, zaczął sunąć ją coraz to wyżej, a gdy znalazła się na zgięciu mojego kolana, podniósł moją nogę do góry i położył ją na swoim ramieniu, sprawiając tym samym, że podniosłam się z brzegu kanapy, patrząc na mojego Pana z góry. Położyłam swoje dłonie na jego głowie i zaplątałam palce w jego włosy, starając się utrzymać równowagę, podczas gdy mój Pan złapał mnie mocno za pupę, pomagając mi w ten sposób ustać w miejscu.

Stęknęłam i aż szarpnęłam go za włosy, zalana falą przyjemności, ponieważ odnalazł moje wnętrze ustami i zaczął je pieścić. Powolnie i zmysłowo. Mimo rozkoszy czułam, że długo nie wytrzymam w tej pozycji, co nie sprzyjało rosnącemu we mnie podnieceniu. Odgadując moją niepewność, mój Pan pozwolił usiąść mi z powrotem na kanapie. Próbowałam pochwycić go za ramiona i podciągnąć wyżej, lecz wymknął mi się i będąc nadal na kolanach, kontynuował swoje dzieło. Całował mnie, aż w końcu doszłam, starając się stłumić w sobie krzyk, będąc w czystej ekstazie.

Upojona rozkoszą, przyglądałam się mojemu Panu, spod półprzymkniętych powiek. Wstał i zaczął rozpinać swoje spodnie, lecz przerwał w pół drogi. Nagle mój Pan pochylił się nade mną i podniósł mnie z kanapy. Westchnęłam i otoczyłam jego szyję ramionami. Wyszliśmy z salonu i skierowaliśmy się do schodów, wchodząc na samą górę, gdzie zaniósł mnie prosto do naszego pokoju.

Pomieszczenie było pełne cieni, lecz w przestrzeni pozwalało zorientować się wpadające przez okna światło latarni. Zaniósł mnie przez pokój do łóżka, lecz nie położył mnie na nim od razu. Pocałował mnie i dopiero wtedy ostrożnie opuścił moje nogi na ziemię, nie przerywając pocałunku. Stanęłam ostrożnie i odwzajemniłam jego pieszczotę. Przesunęłam dłońmi po jego ramionach, jednocześnie zdejmując z jego umięśnionego ciała, czarną marynarkę. Następnie wzięłam się za rozpinanie jego koszuli, która, jak i marynarka, wylądowała gdzieś na podłodze.

Przeczesałam palcami jego włosy i bawiłam się nimi przez chwilę, zanim opuściłam ręce, delikatnie przesuwając paznokcie wzdłuż karku, torsu i brzucha. Dotknęłam krawędź spodni i wtedy uklęknęłam, by rozebrać mojego Pana do końca. Naśladując go, nie wstałam z klęczek, pragnąc bliżej przyjrzeć się zawartości spodni. Gdy ujęłam go w dłoń, mój Pan spiął się nagle i syknął, gwałtownie wciągając powietrze. Chcąc go w końcu posmakować, wsunął dłoń w moje włosy i odepchnął delikatnie.

- Nie dzisiaj — zamruczał i pociągnął mnie w górę. Nie puszczając moich włosów, mój Pan przyciągnął moje usta do swoich. Tym razem nie był to grzeczny pocałunek. Wyglądało na to, że mój Pan zamieniał się w bestię, którą tak uwielbiałam, gdy razem spędzaliśmy upojne chwile w łóżku.

Przesuwał rozgrzane do granic możliwości wargi po moich ustach. Tak samo zaborcza okazała się jego dłoń, która dość szybko odnalazła drogę do mojej kobiecości. Westchnęłam bezgłośnie, ponieważ język mojego Pana nie pozwalał mi na więcej. Jedną dłonią podpierał moje ciało i pomagał utrzymać równowagę, drugą pieścił okolice wewnętrznej strony moich ud. Przesuwał palcem tam i z powrotem, wyczuwając zapewne wilgoć i moje podniecenie, po czym zanurzył go znacznie głębiej.

Gdy zaspokojone już pożądanie zapłonęło na nowo, z mojej piersi wyrwał się gardłowy jęk. Sięgnęłam dłonią i pewnie ujęłam w swoją dłoń, męskość mojego Pana. Ścisnęłam go lekko, a on zamruczał przeciągle. Przesuwanie zamkniętej dłoni po męskości Pana, było jak igranie z ogniem. Uśmiechnęłam się triumfująco, gdy nagle przerwał pieszczoty i otoczył mnie w talii ramieniem i odrobinę podniósł.

Wypuściłam go z dłoni, położyłam ręce na jego ramionach i oplotłam go nogami w pasie. Opuścił mnie delikatnie i jęknęłam. Był we mnie. Rozejrzał się, zrobił krok do przodu i posadził mnie na nocnej szafce znajdującej się tuż obok łóżka. Jęcząc z rozkoszy prosto do ucha mojego Pana, usiadłam wygodnie, tak aby mógł we mnie wchodzić, jak najgłębiej. Przesunął moje biodra na skraj mebla, pochylił się i wsuwał się we mnie raz za razem.

Dłonią uniósł nieco moją nogę. Jęknęłam, podniecona nowym kątem penetracji i zbliżyłam wargi do szyi mojego Pana. Z każdym ruchem czułam coraz to mocniejsze doznania, wywołujące u mnie zawroty głowy. Trzymałam się jednak mocno mojego Pana, nie osłabiając splotu ramion i nóg. Orgazm zdawał się nie mieć końca - pulsował w nas jak głośny, rytmiczny szum, przepływający przez nasze ciała, od stóp do głów i z powrotem.

Padł na mnie, głośno dysząc, a ja położyłam swoje dłonie na jego plecy, równie głośno oddychając. Mając swoją głowę odchyloną nieco do tyłu, po chwili poczułam, jak opuścił moje wnętrze. Spojrzał na mnie i pocałował mnie namiętnie, kładąc swoje dłonie pod moją pupę i podniósł mnie do góry. Nie miałam kompletnie siły na nic, jednak oplotłam go lekko w pasie swoimi nogami, dając się zanieść prosto do łóżka.

Gdy mój Pan położył się tuż obok mnie, od razu przytuliłam się do jego nagiej klatki piersiowej. Mój błogi stan, jednak nie trwał długo, ponieważ położył mnie na miękki materac ze swojej klatki piersiowej i zaczął zdejmować ze mnie sukienkę. Gdy leżała już na podłodze, po chwili do niej dołączył mój stanik. Będąc całkowicie naga, podniosłam się nieco do góry i nie chcąc pozostać mi dłużna, zaczęłam ściągać z niego spodnie.

One również wylądowały na podłodze. Z uśmiechem na twarzy, że w końcu mogę przytulić się do mojego Pana, przykryłam nas kołdrą i przytuliłam się do jego klatki piersiowej, od razu zamykając swoje oczy. Morfeusz szybko zabrał mnie do swojej krainy, ale za nim to nastąpiło, usłyszałam pewne słowa, które wywołały mętlik w mojej głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz