Cały wieczór spędziliśmy w wannie i dopiero kiedy woda była już zimna, wyszliśmy z niej, idąc do sypialni, gdzie od razu położyliśmy się spać. Nasz sen, jednak nie trwał długo, ponieważ z samego rana do naszego pokoju zawitała Emily i cała w skowronkach wskoczyła na nasze łóżko, budząc nas przy tym.
- Emily jest siódma rano — mruknąłem, patrząc prawym okiem na mały zegarek stojący na nocnej szafce.
- Chodźmy rozpakować prezenty! — krzyknęła radośnie, jakby nie słyszała tego, co przed chwilą powiedziałem.
- Emily, czy rodzice, wygonili cię z sypialni? — spytałem, mając nadal zamknięte oczy.
- Tak, ale ty mi nie odmówisz, prawda? — powiedziała, przeciągając ostatni wyraz. Nie powiem. Była bardzo pewna siebie.
- Proszę cię, jest dopiero siódma rano. Rozpakujemy prezenty dopiero po kolacji — mruknąłem sennie, czując, jak ponownie morfeusz zabiera mnie, do swojej krainy.
I nagle to się stało. Emily zaczęła płakać, a ja myślałem, że zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. Oczywiście robiła to specjalnie, żeby tylko wyciągnąć mnie z tego ciepłego i wygodnego łóżka. Po chwili usłyszałem również cichy śmiech Lily, co zmusiło mnie, aby w końcu otworzyć oczy.
- Daj mi chwilę, dobrze? Ubiorę się i zaraz zejdziemy razem na dół, co ty na to? — na jej słowa, Emily radośnie pokiwała głową i zeszła z łóżka, wybiegając jak szalona z naszego pokoju.
- Jak ty możesz być po stronie tego szatana? — spytałem, będąc w pewnym sensie załamany. Nawet moja uległa była po stronie mojej młodszej siostry, a ja sam biedny zostałem na polu bitwy.
- Zwariowałeś? — spytała i przytuliła się do mojej klatki piersiowej, przykrywając nas kołdrą. Na jej słowa zaśmiałem się cicho i również zamknąłem oczy, próbując ponownie zasnąć.
Nie trwało to jednak długo, ponieważ Emily po raz drugi wparowała do naszego pokoju z wielkim oburzeniem.
Lily, będąc nieco zirytowana, zeszła z łóżka i podeszła do mojej siostry, kucając naprzeciwko niej, aby choć trochę dorównać jej wzrostowi.
- Emily nie możesz być taka niecierpliwa. Po kolacji, wszyscy razem zabierzemy się za rozpakowywanie prezentów, dobrze? — mimo wszystko młoda pokiwała twierdząco głową ze smutkiem wymalowanym na twarzy - A teraz zmykaj do swojego pokoju i spróbuj jeszcze trochę pospać — powiedziała i podniosła się do góry i gdy już miała wrócić do mnie do łóżka, Emily zadała kolejne pytanie swoim niewinnym głosikiem.
- A mogę spać z wami? — na jej słowa głośno westchnąłem, patrząc na jej duże oczy. Mimo wszystko podniosłem kołdrę nieco do góry i pozwoliłem jej się wgramolić do naszego łóżka. Po chwili Lily do nas dołączyła i objęła ręką tak jak ja Emily, która wygodnie ułożyła się na środku łóżka.
Po kilku godzinach snu tym razem to moja kochana mama nas obudziła, wchodząc do naszego pokoju. Była zdziwiona widoku, jaki zastała, ale mimo to ściągnęła nas wszystkich łóżka, i kazała nam wszystkim zejść na dół na śniadanie, zabierając od nas Emily.
Gdy tylko zostaliśmy sami, nie tracąc czasu, przysunąłem do siebie Lily i mocno ją pocałowałem. Od razu oddała mój pocałunek, z takim samym zaangażowanie. Swoją nogą objęła mnie w pasie i już po chwili to ja znajdowałem się pod jej ciałem. Nie byłem tym szczególnie zadowolony, ale mimo to nie oderwałem swoich ust od jej, tylko objąłem ją w pasie, pogłębiając nieco nasz pocałunek.
Nasza miła chwila nie trwała długo, ponieważ słysząc głośny krzyk mojej mamy, oderwaliśmy się od siebie jak poparzeni. Wzdychając, zasłoniłem swoją twarz dłońmi, mając już powoli dość bycia tutaj. Za to Lily świetnie się bawiła, bo gdy tylko zobaczyła moje zirytowanie, wymalowane na twarzy, zaczęła się śmiać.
- Dzięki — mruknąłem oburzony, po czym usiadłem na brzegu łóżka.
- Przepraszam — powiedziała, nieco przeciągając ten wyraz i przytuliła się do moich nagich pleców, uniemożliwiając mi w ten sposób, wstanie z łóżka - Tak sobie pomyślałam, że gdy tylko wrócimy do domu — zaczęła, szepcząc mi to wszystko do ucha, przez co po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz - Wynagrodzę ci wszystkie chwile udręki, w jakiś szczególny sposób — na jej słowa na moich ustach pojawił się uśmiech, ciesząc się, że sama wyszła z taką propozycją, ponieważ miałem już pewien plan.
- Na pewno skorzystam z tej propozycji — odparłem i odwróciłem głowę w jej stronę.
- Już nie mogę się doczekać — odpowiedziała i pocałowała mnie krótko w usta.
Gdy oboje byliśmy już ubrani, zeszliśmy na dół, siadając przy stole, gdzie wszyscy już dawno zaczęli jeść bez nas. Po posiłku razem z Lily spędziliśmy większość dnia na kanapie w salonie, oglądając jakieś filmy, które akurat leciały w telewizji. Z kominka biło przyjemne ciepło, a Emily i Kevin bawili się zabawkami na podłodze. Natomiast moi rodzice gdzieś wyszli, zostawiając nam dwójkę diabłów pod naszą opieką.
Przytulając Lily, która leżała na mojej klatce piersiowej, dopiero wtedy ujrzałem, że miała zamknięte oczy. Zsuwając ją delikatnie z mojego ciała, położyłem ją na kanapie, przykrywając jej ciało ciepłym kocem. Prosząc rodzeństwo, aby zachowywali się w miarę cicho, wyszedłem z salonu i wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon, wybierając dobrze mi znany numer.
- Przyjedziemy jutro, do tego czasu ma być wszystko gotowe — powiedziałem i nie czekając na żadną odpowiedź, rozłączyłem się, chowając z powrotem telefon do kieszeni spodni.
Wracając do salonu, westchnąłem, czując, że jak tylko spędzę w tym domu, jeszcze więcej czasu, wejdzie mi to w nawyk. W pomieszczeniu zastałem oczywiście moje rodzeństwo, które postanowiło nie dać spać Lily.
- Byliśmy grzeczni! — zaczęła od razu Emily, gdy zobaczyła moją minę.
- No już dobrze, dobrze — powiedziałem i podszedłem do niej, czochrając jej włosy, na co się oburzyła, robiąc śmieszną minę.
Nagle w domu dało się usłyszeć stukot szpilek i jakąś rozmowę, dzięki czemu wiedziałem, że rodzice wrócili do domu. Mama, wchodząc do salonu, zabrała moje rodzeństwo i poszła z nimi na górę, chcąc pomóc im się przyszykować na kolację, która zbliżała się nieubłaganie.
Leżąc na pościeli, ubrany w garnitur, czekałem aż Lily wyjdzie z łazienki. W pewnym momencie zacząłem się nieco irytować, ale gdy z niej wyszła, przegryzłem swoją dolną wargę, uważając, że wygląda jak milion dolców. Z uśmiechem na twarzy, wziąłem ją pod rękę i razem zeszliśmy na dół, gdzie wszyscy byli już zgromadzeni przy dużym stole, a moja mama donosiła ostatnie danie.
Po kolacji, która była dla mnie dosyć ciężka do przeżycia, atmosfera nieco się rozluźniła, gdy moje zniecierpliwione rodzeństwo rzuciło się na prezenty znajdujące się pod choinką. I to dosłownie. Mimo to nadal dziwnie się czułem, ponieważ nie pamiętałem, kiedy ostatni raz spędzałem z kimś święta, a zwłaszcza z rodziną. Lily oczywiście było trudniej, gdyż był to jej pierwszy raz i to w dodatku z obcymi ludźmi, których znała dopiero kilka dni.
Gdy Kevin, będąc nieśmiały tak jak jeszcze nigdy, podał Lily małe pudełeczko, mogłem zobaczyć jej duży uśmiech wymalowany na twarzy. Podziękowała mu, a ten z rumieńcami na twarzy pobiegł do swojej siostry, pomagając jej z prezentami. Widziałem, jak otwiera go z drżącymi rękoma, a gdy w końcu ujrzała zawartość, przegryzła swoją dolną wargę, starając się nie rozpłakać.
Przysunąłem się do niej i korzystając z tego, że rodzice byli w kuchni, a rodzeństwo było pochłonięte rozrywaniem ozdobnego papieru, pocałowałem ją delikatnie, chcąc tym sposobem sprawić, aby choć trochę się uspokoiła. Podziałało, bo gdy tylko się od niej odsunąłem, jej dłonie już się tak nie trzęsły.
- Dziękuje, ale kiedy zdążyłeś go kupić? — spytała, mając na myśli naszyjnik, z prawdziwym diamentem.
- Wszystkie prezenty miałem elegancko spakowane i gdy nadarzyła się okazja, wsunąłem je pod choinkę — odpowiedziałem, patrząc na wciąż uśmiechniętą twarz Lily.
- Przepraszam, ale ja nie mam nic dla ciebie — odparła szeptem, nieco zawstydzona.
- To nic — odparłem i ponownie ją pocałowałem, jednocześnie kciukami ścierając jej łzy na policzkach.
- Mógłbyś? — spytała, pokazując mi naszyjnik, gdy tylko oderwaliśmy się od siebie.
- Oczywiście. Odwróć się do mnie plecami — poleciłem i gdy siedziała tyłem do mnie, założyłem na jej szyję prezent, jaki ode mnie dostała.
Trzymając ją za ramiona, pocałowałem ją w policzek, czując, jak drży pod wpływem mojego dotyku. To były nasze najlepsze i ostatnie chwile razem, jakie mogliśmy przeżyć, będąc w takiej, a nie innej sytuacji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz