piątek, 13 lipca 2018

Rozdział 25 (kochaj i nie udawaj)

Mając swoją twarz blisko jej pleców, wskazującym palcem, delikatnie kreśliłem niewidzialnie wzorki na jej nagich plecach. Jej skóra była idealna. Bez żadnej skazy. Po chwili swój palec przeniosłem na jej ramiona, zaczynając całować jej kark. Przez moje czyny, usłyszałem, jak cicho mruczy z zadowolenia, nadal mając zamknięte oczy.

Swoimi pocałunkami przeniosłem się na jej policzek, a swoją dłoń położyłem na jej nagiej piersi, delikatnie ją ugniatając. To sprawiło, że powoli otworzyła swoje oczy, a gdy tylko na mnie spojrzała, położyła swoją dłoń na moim policzku i namiętnie pocałowała, z czego byłem bardzo zadowolony. Złączając jej język z moim, mruknęła cicho w moje usta, a ja delikatnie położyłem się na niej, wkładając swoją nogę między jej zgrabne nogi.

Z mojego policzka, swoją dłoń przeniosła na moje włosy, a drugą położyła na moim karku, by po chwili móc przybliżyć mnie do siebie jeszcze bliżej. Nie przerywając naszego namiętnego pocałunku, objąłem ją w talii i podniosłem do góry, a Lily od razu oplotła swoje nogi wokół mojego pasa. Schodząc z łóżka razem z moją uległą, poszedłem prosto do naszej tymczasowej łazienki, gdzie wchodząc do kabiny, od razu przygwoździłem ją do jednej ze ścian.

Po omacku odkręciłem ciepłą wodę, swoimi pocałunkami zjeżdżając coraz to niżej, aż w końcu zatrzymałem się na jej kobiecości, której poświęciłem bardzo dużo uwagi. Słysząc jej głośny jęk, uśmiechnąłem się pod nosem, z powrotem złączając swoje usta z jej. Uwielbiałem takie poranki. Idealne dla każdego faceta.

Gdy nawzajem umyliśmy nasze ciała, wyszliśmy z kabiny, nakładając na siebie białe szlafroki. Ubierając się w wygodne ubrania, oboje zeszliśmy na dół, gdzie na powitanie, zaatakowała mnie Emily.

- Spadło tyle śniegu powiedziała podekscytowana, pokazując mi najlepiej, jak mogła, ile spadło śniegu - Pójdziemy lepić bałwana? — spytała z dużymi oczyma.

- A zjadłaś chociaż śniadanie? — spytałem, wiedząc, że u Emily na pierwszym miejscu zawsze stała dobra zabawa. Nie była chętna do regularnego jedzenia wszystkich posiłków.

- Tak — odpowiedziała szybko.

- W takim razie daj nam teraz zjeść dobrze? — spytałem, na co dosyć smutna pokiwała twierdząco głową.

Oczywiście nie dała nam zjeść w spokoju, dlatego nie kończąc do końca naszego śniadania, wyciągnęła nas na dwór, gdzie faktycznie napadało przez noc bardzo dużo śniegu. Poza tym było jeszcze zimniej niż wczoraj, przez co przez moją myśl przeszły gorące chwilę z Lily, które miały miejsce jakieś kilka godzin temu. Na samą myśl zrobiło mi się cieplej.

Nie byłem jakoś pozytywnie nastawiony, na wspólne lepienie bałwana, ale koniec końców, było nawet znośnie. Ulepiliśmy naprawdę dużego bałwana, a ja czułem się jak małe dziecko, co równało się, z tym że prawie cały czas śmiałem się z tego, że właśnie teraz z moją uległą i za namową młodszej siostry, robię takie coś. To było nie do pomyślenia ! Jestem bardzo znanym i szanowanym biznesmenem, a co robię ? Lepię sobie bałwana, zakładając mu szalik i garnek na głowę, nie zapominają o nosie w postaci marchewki i guzikach z kamieni. Moja godność była bliska zeru.

- Och już przestań, Emily i ja świetnie się bawimy prawda? — powiedziała do mnie, pytając o zdanie Emily, która oczywiście pokiwała energicznie głową. Podeszła do mnie i pocałowała mnie krótko w usta, podczas gdy moja siostra wprowadzała niewielkie poprawki u bałwana, który koniecznie musiał się nazywać Olaf. Wiedziałem, że zrobiła to, żeby nieco poprawić mu humor, dlatego też wykorzystałem okazję i nieco przedłużyłem nasz pocałunek, w odpowiednim momencie odsuwając się od dziewczyny.

- Emily masz ochotę na gorącą czekoladę? — spytałem, mając nadzieję, że się zgodzi, ponieważ nie miałem zamiaru lepić kolejnego bałwana, albo co gorsza, bawić się w coś.

Na moje szczęście zgodziła się, więc czym prędzej chwyciłem Lily za rękę i Emily zaciągając je do domu, zanim mała by się rozmyśliła. To nie byłoby fajne. W szczególności dla mnie.

Podczas gdy Emily i Lily piły gorącą czekoladę w kuchni, ja wziąłem się za pracę, zaczynając od odpisywania na dosyć sporą część maili. Zajęło mi to dość dużo czasu i nim się obejrzałem, na dworze było już ciemno. Zamykając laptopa z głośnym trzaskiem, wyciągnąłem ręce mocno do góry, słysząc, jak moje kości się odzywają. Starzałem się. To było pewne.

Cicho wzdychając, podniosłem swoje cztery litery z kanapy i poszedłem do kuchni, ponieważ tylko tam paliło się światło. Przy kuchennej wysepce zobaczyłem jedynie Lily, która na dobre, wpatrzona była w książce, którą właśnie czytała. Starając się być najciszej, jak potrafiłem, zakradłem się do niej od tyłu, po chwili przytulając się do jej pleców, na co podskoczyła ze strachu.

- Masz coś na sumieniu, że tak się przestraszyłaś? — spytałem, kładąc swoją brodę na jej ramieniu.

- Tylko tę książkę, którą ci ukradłam z twojej domowej biblioteki — przyznała cicho, chociaż nie liczyłem na żadną odpowiedź.

- Pokaż, co mi tam ukradłaś — powiedziałem i wziąłem książkę z jej rąk, patrząc na miejsce, gdzie znajdował się tytuł. Gdy wiedziałem już co to za książka, zaśmiałem się krótko, przypominając sobie, od kogo ją dostałem - Dostałem ją od mojej asystentki. Miała mnie pewnego dnia tak dość, że kazała mi to przeczytać, mając nadzieję, że przez nią stanę się chociaż trochę mniej oziębły — powiedziałem, przypominając sobie tamtą chwilę. Do dziś pamiętam, jak wybuchnąłem śmiechem, patrząc na jej poważną minę.

- I co? Udało się? — spytała, na co pokręciłem przecząco głową.

- Nie, bo jej nie przeczytałem — wyznałem.

- Jest naprawdę dobra i przepraszam, że wzięłam ją bez pozwolenia — powiedziała to takim tonem głosu, jakby bała się, że zaraz na nią nakrzyczę.

- W porządku. Nic się nie stało, jak ją przeczytasz, może ty mnie namówisz do jej przeczytania — dzięki moim słowom, wyraźnie się rozluźniła i odetchnęła z ulgą - A gdzie są wszyscy? — spytałem, domyślając się, że zostaliśmy tylko we dwoje.

- Alison i Tom, zabrali twoje rodzeństwo na zakupy świąteczne. Chcieli jechać sami, ale Emily i Kevin nie dali sobie wmówić, że święty mikołaj istnieje — powiedziała, na co zmarszczyłem lekko brwi - To trochę żałosne, gdy dowiadujesz się takiż rzeczy do dziecka. To ja powinnam mówić jej takie rzeczy - dopowiedziała, domyślając się skąd moje zdziwienie, wymalowane na twarzy.

- Wcale nie - zaprotestowałem - To nie twoja wina — odparłem i odwróciłem ją w swoją stronę, od razu całując namiętnie jej usta.

- Może i tak, ale to i tak wstyd — powiedziała, gdy tylko oderwaliśmy się od siebie.

- Nie myśl o tym — poradziłem - Co powiesz na wspólną kąpiel w wannie? — spytałem z uśmiechem na twarzy, na co pokiwała głową, dając się zaprowadzić do mojego pokoju.

Będą już w łazience, posadziłem ją na brzegu wanny i zacząłem ją rozbierać, jak i ona mnie. Gdy oboje byliśmy już nadzy, weszliśmy do wanny, napełnionej po brzegi wodą. Jak tylko Lily oparła swoją głowę o moją klatkę piersiową, objąłem ją i przymknąłem swoje oczy, czując się naprawdę dobrze w tej chwili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz