piątek, 13 lipca 2018

Rozdział 21 (kochaj i nie udawaj)

Opierając się o klatkę piersiową mojego Pana, czułam, że zaraz zasnę. Było mi ciepło i wygodnie i niewiele brakowało mi do tego, aby zasnąć w jego ramionach. Między nami panowała cisza, podczas której powoli, ale z rezultatem, opróżniał butelkę alkoholu, będąc oparty o zagłówek kanapy. Cały czas myślałam nad tym, aby poruszyć temat dotyczący naszego kolejnego wyjazdu, tym razem przymusowego. Jednak nie miałam odwagi, by chociaż powiedzieć choćby słowo w tej sprawie, ale wiedziałam, że w pewnym momencie moja ciekawość wygra. Zwłaszcza że zrobiłabym w ten sposób pierwszy krok, aby dowiedzieć się czegokolwiek o tym, co się stało na wyspie. To z kolei przyczyniłoby się do tego, że dowiedziałabym się czegoś o mojej przeszłości, której nie pamiętałam. W pewnym momencie po salonie rozniósł się dźwięk wibrującego telefonu, co sprawiło, że aż poskoczyłam ze strachu, niemal od razu się uspakajając.

Powolnym ruchem wyciągnął urządzenie z kieszeni spodni i odebrał połączenie, uśmiechając się przy tym szeroko.

- Hej. Dobrze, że dzwonisz — powiedział, na wstępie, jak tylko odebrał połączenie - Nie, nie zapomniałem o tobie, ale potrzebuję twojej pomocy - odparł, biorąc łyka przezroczystej cieczy - Wiem, że tylko ty jesteś w stanie mi pomóc. Przyjedziemy do ciebie jutro, tak na kilka dni - jego słowa sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać, z kim rozmawia przez telefon, ponieważ ta osoba wiedziała o moim istnieniu, poza tym mój Pan ewidentnie ufał tej osobie, co sprawiało, że byłam jeszcze ciekawsza - Tak, chodzi mi o Lily i nie, nie powiem ci tego przez telefon. Porozmawiamy, jak tylko do ciebie przyjadę. Do zobaczenia - pożegnał się i nie czekając na żadną odpowiedź ze strony jego rozmówcy, rozłączył się, chowając telefon z powrotem do kieszeni spodni.

- Panie? - spytałam nieśmiało.

- Hmm? — mruknął pod nosem, sięgając po butelkę stojącą na szklanych stoliku.

- Czy to wszystko przez moją przeszłość? — spytałam, odwracając się do niego tak, aby patrzeć mu prosto w jego oczy.

- A pamiętasz coś z niej? — odpowiedział pytaniem na pytanie, na co ja pokręciłam głową na nie.

- Nie, nie pamiętam nic z niej Panie. Od zawsze wydawało mi się, że po prostu urodziłam się w miejscu, w którym odbywają się handle kobietami za naprawdę duże pieniądze — odparłam.

- Z tego, co przeczytałem w twoich dokumentach, znaleziono cię na ulicy, ale sądzę, że wiedzą o tobie znacznie więcej...

W tle leciała jakaś piosenka z radia, a ja oparta o szybę samochodu, wpatrywałam się, jak z dużą prędkością zostawiam pewne rzeczy i miejsca za sobą. Mój Pan natomiast, ponosząc karę za to, że sam wypił całą butelkę alkoholu, był zmuszony zamienić ją na mocną kawę i tabletki przeciwbólowe. Na jego widok moje kąciki ust podnosiły się lekko do góry, widząc, że robi co może, aby cofnąć czas i wypić trochę mniej. Mimo złego samopoczucia był skupiony na jeździe samochodem, niekiedy zerkając na mnie kątem oka.

Po kilku godzinach mój Pan zatrzymał się przed naprawdę ogromnym domem, który znajdował się na kompletnym odludziu. Gdy jechaliśmy tutaj, nie było nawet zrobionej drogi, a wokół nie było widać niczego oprócz lasów, łąk i ogromnych powierzchni pokrytych jedynie zieloną trawą.

- Panie, gdzie jesteśmy? — spytałam, gdy oboje wyszliśmy z auta.

- Zaraz się wszystkiego dowiesz — powiedział i podszedł do mnie z uśmiechem na ustach - Ale zanim to nastąpi, musimy ustalić sobie parę zasad — odparł, stojąc tuż naprzeciwko mnie, na co pokiwałam głową - Po pierwsze, nie waż się do mnie zwracać tak, jak robisz to dotychczas, masz zachowywać się naturalnie i swobodnie, będąc moją cudowną narzeczoną, za którą jesteś uważana przez ludzi, którzy nie mieszkają w jaskini, jasne? — jego głos był poważny, a wyraz twarzy chłodny, co utwierdziło mnie w tym, że bardzo mu zależy na tym, abym była taka, jak sobie życzy.

- Tak, Panie — odparłam, a mój Pan zadowolony z mojej odpowiedzi, złapał mnie za rękę i zaprowadził prosto do ogromnych drzwi, w których po chwili pojawiła się naprawdę ładna kobieta, mimo już widocznych zmarszczek. Na widok mojego Pana, uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mu się na szyję, przytulając go zapewne najmocniej, jak tylko potrafiła. Po jakimś czasie odsunęła się od niego, mając na ustach nadal szeroki uśmiech.

- Witaj w domu - powiedziała, a ja nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz