piątek, 13 lipca 2018

Rozdział 17 (kochaj i nie udawaj)

- Ubierz to na siebie. Jest zimno — głos mojego Pana sprawił, że oderwałam wzrok od ogromnej szyby, patrząc, jak nakłada długi płaszcz, na moje ramiona. Będąc mu posłuszna, nałożyłam go na siebie, z powrotem wpatrując się w widok za oknem.

Jakieś piętnaście minut temu, wylądowaliśmy, a gdy tylko zobaczyłam, co się dzieje na zewnątrz, nie mogłam się powstrzymać, aby nie podejść do szyby i podziwiać jak płatki śniegu spadając na ziemię, tworząc niewielkie zaspy śnieżne.

- Podoba ci się? — spytał, obejmując mnie w pasie. W odpowiedzi pokiwała twierdząco głową, patrząc kątem oka na twarz mojego pana, który oparł swoją brodę o moje ramie - A wiesz, co to oznacza? — zadał kolejne pytanie, na które również nie znałam odpowiedzi. Odkąd pamiętam, zawsze uczyli nas jak mamy się zachowywać i, mimo że wiem, w którym roku, jaka wojna miała swój początek, to nie miałam pojęcia, o najbardziej oczywistych rzeczach, o jakich uczą nas rodzice. Ja niestety nawet ich nie pamiętam i nie wiem, czy chociaż żyją - Wkrótce się dowiesz — szepnął do mojego ucha, delikatnie przegryzając jego płatek, przez poczułam przyjemne dreszcze, jakie ogarnęły moje ciało.

Po chwili mój Pan splótł nasze palce i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Na dworze przywitał mnie zimny powiew powietrza, przez co zadrżałam z zimna, nie będąc ani trochę przyzwyczajona do takich temperatur. Zaprowadził mnie do czarnego auta, które już na nas czekało, uprzednio otwierając dla mnie drzwi. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, mogłam odetchnąć z ulgą, czując przyjemne ciepło.

Kierowca od razu ruszył, gdy tylko znaleźliśmy się w samochodzie i nim się obejrzałam, byliśmy już na miejscu. Wysiadając z auta, mój Pan podał mi rękę, a ja z uśmiechem na ustach i delikatnych rumieńcach na policzkach, podałam mu swoją dłoń, dając sobie pomóc. Idąc odśnieżoną śnieżką prosto do domu, kierowca szedł za nami z naszymi bagażami, które zaniósł prosto do naszej sypialni.

Pan zdjął ze mnie i płaszcz, jak i buty i wziął mnie na ręce, prowadząc prosto do jadalni, gdzie czekała już na nas, zachęcająco pachnąca, kolacja. Zjadając ze smakiem, przygotowaną dla mnie porcję, wzięłam swój kieliszek napełniony winem i ruszyłam w stronę mojego Pana, siadając mu na kolanach. Uśmiechnął się do mnie i nie tracąc ani chwili, wpił się zachłannie w moje usta. Oddając pocałunek z cichym pomrukiem zadowolenia, poczułam smak czerwonego wina, co w pewien sposób jeszcze bardziej mnie nakręcało. Wkładając pod jego koszulkę swoją dłoń, mogłam poczuć jego cudowne mięśnie, na które nigdy nie mogłam się napatrzeć.

Przez ostatni czas mój Pan zachowywał się odrobinę inaczej. Nie była to wielka zmiana, jednak zauważalna dla mnie, jako jego uległej. Traktował mnie inaczej, był inny, inaczej się do mnie odzywał, zachowywał. Byłam z tego zadowolona i pod żadnym względem nie przeszkadzało mi to, jednak bywały takie momenty, w których zastanawiałam się, co sprawiło, że jest taki, a nie inny. Postanowiłam, że nie będę tego roztrząsać, tylko będę się cieszyć z tego, że niejedna kupiona kobieta może mi jedynie pozazdrościć takiego Pana, jakiego mam ja. Nie one.

Podczas gdy butelka czerwonego wina, z każdą chwilą robiła się coraz to lżejsza, nie szczędziliśmy sobie nawzajem pieszczot i pocałunków, które sprawiały, że robiło mi się coraz to goręcej. Całując moją szyję, jednocześnie lekko podgryzając skórę na niej, w pewnym momencie wsunął swoją dłoń pod moje nogi i podniósł się razem ze mną. Zaniósł mnie prosto do naszej sypialni, gdzie od razu swoje kroki skierował do łazienki. Posadził mnie na brzegu wanny i stanął między moimi nogami, przybliżając się do mnie, jak najbliżej mógł. Czułam, jak bardzo go podnieciłam, na co uśmiechnęłam się kokieteryjnie, biorąc się za odpinanie jego spodni.

- Uwielbiam, gdy mnie rozbierasz — wyznał, gdy odpięłam ostatni guzik jego koszuli, a spodnie lekko zsunęły się z jego bioder.

Uśmiechnęłam się na jego słowa i zdjęłam z niego koszulę, jednocześnie dotykając jego silnych ramion opuszkami palców. Gdy koszula leżała, gdzieś na podłodze, zaczęłam całować jego nagą klatkę piersiową, zaczynając od miejsca tuż nad gumką od jego czarnych bokserek. Swoje pocałunki składałam coraz to wyżej, aż w końcu dotarłam do jego pełnych ust, dla których poświęciłam najwięcej uwagi.

Słysząc jego ciche pomruki zadowolenia, chciałam sprawić, aby zaczął jęczeć prosto do mojego ucha, przez mój dotyk i pieszczoty. Pragnęłam, aby dzisiejszego wieczoru było mu tak dobrze, jak jeszcze nigdy przedtem. Chciałam, aby w tym wszystkim znalazła się moja wdzięczność za wszystko, co dla mnie zrobił, chociaż mógł mnie w tej chwili trzymać w piwnicy przykutą łańcuchami do jednej ze ścian.

Odrywając się od jego ust, zaczęłam powoli zniżać się, by móc stanąć przed nim na kolanach, jednak gdy tylko złapałam za gumkę od jego bokserek, chcąc je ściągnąć, mój Pan podniósł mnie do góry i z powrotem posadził mnie na brzeg wanny. Odkręcił ciepłą wodę i wziął się za rozbieranie mnie do naga. Nie zważając na to, że w wanie była dopiero niewielka ilość wody, wziął mnie na ręce i wsadził mnie do wanny, sam usadawiając się między moimi nogami.

Nim się obejrzałam, spodnie mojego Pana dołączyły do jego koszuli i moich ubrań, a on sam wszedł we mnie niespodziewanie, na co jęknęłam głośno z przyjemności. Nie było mowy o bólu. Byłam tak bardzo podniecona, że wręcz błagałam go w myślach, aby w końcu jego członek znalazł się we mnie. Moje prośby zostały dosyć szybko spełnione, z czego byłam bardzo zadowolona, chcąc jednocześnie więcej, znacznie więcej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz