piątek, 13 lipca 2018

Rozdział 15 (kochaj i nie udawaj)

Przez pocałunki mojego Pana na policzkach, szyi i ramionach, obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Wciąż przytulałam się do jego nagiej klatki piersiowej, kiedy on opierał się o zagłówek, więc musieliśmy zasnąć w takiej pozycji, w jakiej byliśmy w nocy, gdy przestraszona burzy, uspokajałam się w jego ramionach.

- Dzień dobry — wyszeptał w moje włosy, po chwili całując mnie w czubek głowy.

- Dzień dobry — odpowiedziałam zadowolona z takiej pobudki.

- Masz ochotę na dobre śniadanie? — spytał, na co pokiwałam twierdzącą głową.

Kiedy mój Pan zamawiał dla nas śniadanie, w międzyczasie wzięłam szybki prysznic, nakładając na swoje nagie ciało białą koszulę Pana. Wychodząc z łazienki, mój Pan wciąż leżąc w łóżku, z uśmiechem na twarzy, skanował każdy zakamarek mojego ciała. Podeszłam do łóżka i na kolanach podeszłam do niego, siadając na nim okrakiem. Kiedy miałam już go pocałować, do naszych uszu dotarł dźwięk głośnego pukania.

- Pójdę otworzyć, dobrze? — spytałam, na co pokiwał twierdząco głową, uśmiechając się do mnie.

Wstając z łóżka, swoje kroki skierowałam w stronę drzwi wejściowych. Otwierając je, w progu zastałam młodego kelnera z wózkiem, na którym miał mnóstwo jedzenia.

- Dzień...dobry — wydusił, patrząc na mnie od góry do dołu, a mi zachciało się śmiać.

- Dzień dobry — odpowiedziałam, uśmiechając się do niego szeroko.

- Przyniosłem dla Państwa zamówione śniadanie — powiedział, a ja zaprosiłam go do środka, aby mógł wykonać swoją pracę. Wózek wprowadził do salonu, po chwili nakrywając stół dla dwóch osób, z szybkością światła - Smacznego — powiedział i ukłonił się lekko w moją stronę.

- Dziękuje — podziękowałam, patrząc, jak wychodzi szybko, z pomieszczenia.

Śmiejąc się cicho pod nosem, z zachowania młodego kelnera, poszłam prosto do sypialni, zastając mojego Pana w samym ręczniku. Przegryzając dolną wargę, podeszłam do niego i pocałowałam go w ramię, obejmując go lekko w pasie.

- Śniadanie czeka na stole — powiedziałam, całując Pana w świeżo ogolony policzek.

- Możesz zacząć beze mnie. Zaraz do ciebie dołączę — odpowiedział i odwrócił się w moją stronę, całując mnie krótko w usta. Kiwając jedynie głową, wyszłam z sypialni, kierując się do salonu, gdzie od razu wzięłam się za pałaszowanie, zachęcająco pachnącego śniadania. Po pewnym czasie dołączył do mnie mój Pan ubrany w dżinsy i koszulkę, stwierdzając, że wolę go w takim wydaniu niż w szytym na miarę garniturze.

- Pójdziemy na spacer? — spytałam dosyć nieśmiało, nie wiedząc, czy w ogóle powinnam zadawać takie pytanie.

- Czemu nie — stwierdził, biorąc łyk kawy - Jednak nie zamierzasz iść, chyba w mojej koszuli, prawda? — spytał, patrząc na mnie i na moje aktualne ubranie.

- Nie, Panie — odpowiedziałam, lekko się uśmiechając.

Wstałam i poszłam prosto do sypialni, gdzie zdejmując z siebie białą koszulę, nałożyłam na siebie, żółtą, zwiewną sukienkę, ubierając na swoje stopy letnie buty. Gdy byłam już gotowa, poszłam z powrotem do salonu, skąd oboje wyszliśmy z willi, kierując się na sam dół, windą.

Wychodząc z hotelu, przywitał nas ciepły powiew wiatru, na co uśmiechnęłam się szeroko, splątując swoje palce z palcami mojego Pana. Nie odzywając się do siebie ani słowem, napawaliśmy się słoneczną pogodą i niesamowitymi widokami, jakie fundowała nam ta wspaniała wyspa.

Idąc kamienną ścieżką znajdującą się w parku, w pewnym momencie przytuliłam się do ramienia mojego Pana, mając nadzieję, że nie będzie na mnie zły. Jednak nic takiego się nie stało, jedynie co zrobił, to pocałował czubek mojej głowy, sprawiając tym gestem, że ten dzień był już dla mnie najlepszy w moim życiu, mimo że dopiero się zaczął.

W parku było mnóstwo ludzi. Ci starsi, młodsi, zakochane pary i dzieci. Nie umknęło też mojej uwadze biegające psy, ze swoimi właścicielami. Pierwszy raz na żywo widziałam, jakiekolwiek zwierzę, więc nie mogłam się napatrzeć. W pewnym momencie jeden z nich radośnie do mnie podbiegł, obwąchując moje nogi.

Przystając na chwilę z moim Panem, kucnęłam i pogłaskałam pieska po głowie, na co zadowolony pomachał energicznie ogonem.

- Przepraszam Panią bardzo — słysząc nagle czyiś głos, podniosłam głowę do góry, widząc młodą dziewczynę w sportowym stroju.

- Nic się nie stało — odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy, podnosząc się do góry.

- Na ogół jest nieśmiały i nie podchodzi tak ochoczo do obcych. Musiał Panią od razu polubić — powiedziała, przypinając smycz do obroży.

- W porządku, nic się nie stało. Jest bardzo ładny — odpowiedziałam.

- Dziękuje — odparła i zaczęła na nowo biegać razem z psem przy swojej nodze.

Czy coś jeszcze zaskoczy mnie na tej wyspie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz