piątek, 13 lipca 2018

Rozdział 14 (kochaj i nie udawaj)

Nie chcąc robić scen, że coś słyszałam, odwróciłam wzrok przed siebie, mając w głowie milion pytań na minutę. Kim był ten człowiek? Dlaczego mnie wołał i skąd znał moje imię? Czyli jest prawdziwe tak? I kim jestem ja? Na żadne z tych pytań nie znałam odpowiedzi, jednak wiedziałam jedno. Na żadne z tych pytań nie dostanę tak szybko i łatwo odpowiedzi.

Gdy tylko znaleźliśmy się w Sypialni, mój Pan, stojąc za mną, całował moją szyję, jednocześnie powoli zsuwając cienkie ramiączka sukienki w dół. Cicho wzdychając, odchyliłam nieco głowę, aby miał większe pole do popisu. Cała drżałam przez jego pocałunki i palce, które kreśliły niewidzialne wzory na mojej nagiej skórze. Czułam, jak z każdą chwilą robi się coraz goręcej, a nasilające się podniecenie sprawiało, że myślałam tylko o jednym. Chciałam mojego Pana. Całego i tylko dla mnie, na resztę nocy i ranka.

- Panie — szepnęłam, przymykając na chwilę swoje oczy.

- Tak? — spytał.

- Sprawiasz, że czuję się bardzo podniecona, gdy tylko mnie dotykasz — wyznałam cichutko, wplątując na chwilę palce w jego gęste włosy.

- Mógłbym na to jakoś zaradzić? — wyszeptał do mojego ucha, na co uśmiechnęłam się lekko, odwracając wzrok w jego stronę.

- Gdybyś Panie tak, rozpiął ten zamek od mojej sukienki? Czułabym się wtedy o wiele lepiej — mój zmysłowy ton głosu dotarł prosto do jego ucha, gdy tylko odwróciłam się do niego przodem. Po chwili poczułam jego dłonie na moich plecach, lecz jedna z nich zaczęła sunąć znacznie niżej, a moje stopy po chwili uniosły się do góry za sprawą silnych rąk mojego Pana.

Niosąc mnie na swoich rękach w ślubnym stylu, swoje dłonie zarzuciłam mu na szyję, patrząc prosto w jego oczy tak, jak on w moje. Obrócił się ze mną i zaniósł mnie prosto do salonu, gdzie ku mojemu zdziwieniu na szklanych stoliku, widniały wspaniale pachnące dania, czerwone świeczki oraz mnóstwo płatków róż, które były rozsypane niemal wszędzie.

Posadził mnie na białej skórzanej kanapie, a sam odkorkował butelkę czerwonego wina, nalewając go do dwóch kieliszków. Podając mi jeden z nich, od razu zanurzyłam usta w pysznej czerwonej cieczy. Odstawiając go na stolik, mój Pan usiadł koło mnie, a ja korzystając z tej okazji, usiadłam mu na kolanach, przytulając się do jego ramienia.

- To jak będzie z tym zamkiem? — spytałam, przegryzając przy tym swoją dolną wargę, natomiast mój Pan zaśmiał się krótko, obejmując mój policzek swoją ciepłą dłonią.

- Wszystko w swoim czasie — odpowiedział, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku, który niemal od razu oddałam. Miałam nadzieję, że mój Pan w końcu rozepnie ten cholerny zamek od mojej sukienki, lecz nie zrobił tego. Jedynie odsunął się ode mnie, chcąc mnie najwyraźniej zostawić dzisiaj niezaspokojoną.

- Byłam przez cały czas grzeczna — powiedziałam, siadając na nim okrakiem, przez co moja sukienka znacznie się podwinęła.

- Pamiętasz, jak mi się sprzeciwiłaś? — przypomniał mi, uśmiechając się do mnie przy tym.

- Pamiętam — przyznałam cicho, wtulając się w jego ramię.

Kiedy odsunęłam się od umięśnionego ciała mojego Pana, ten nabijając kawałek mięsa na widelec, wsadził mi go do buzi, a ja mogłam się delektować jego cudownym smakiem. Po pewnym czasie na stole zniknęło większość przygotowanego jedzenia, a butelka po czerwonym winie była już pusta.

Trzymając mojego Pana za jednego palca, prowadziłam go w kierunku sypialni, gdzie pchnęłam go na wielkie łóżko. Stając naprzeciwko niego, zaczęłam powoli rozpinać swoją sukienkę, która zsunęła się po moim ciele, zatrzymując się na moich stopach. Miałam w tej chwili na sobie tylko czarną koronkową bieliznę, przez którą mój Pan lubieżnie oblizał swoją dolną wargę.

Niczym kotka podeszłam na kolanach do mojego Pana i usiadłam na nim okrakiem, pochylając się nad jego ciałem. Złączając nasze usta w namiętnym pocałunku, zaczęłam rozbierać mojego Pana, zaczynając od jego marynarki. Potem rozpięłam jego koszulę i spodnie, które wylądowały na podłodze obok łóżka. Miałam go teraz pode mną tylko w bieliźnie i chciałam to dobrze wykorzystać jednak na rozbieraniu go, jak i siebie się skończyło. Moje fantazje jak mogłaby wyglądać dzisiejsza noc, runęła niczym domek z kart, kiedy to mój Pan, łapiąc mnie w pasie, przewrócił mnie na prawą stronę łóżka, by po chwili przykryć nas kołdrą. Nie pozostało mi nic innego jak głośno westchnąć i przytulić się do jego umięśnionej klatki piersiowej, próbując zasnąć.

Kiedy byłam już bliska oddaniu się w objęcia morfeusza, usłyszałam potężny huk, który sprawił, że podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej, budząc przy tym mojego Pana.

- Coś się stało? — spytał sennym głosem.

- Nie Panie. Przepraszam, że cię obudziłam. Nie chciałam — powiedziałam, by po chwili ponownie podskoczyć ze strachu, gdy usłyszałam kolejny potężny huk.

- Boisz się burzy? — spytał, marszcząc brwi, a swój wzrok skierowałam na jego lekko uśmiechniętą twarz.

- Czego? - spytałam jak ostatnia idiotka, na co uśmiech mojego Pana znacznie się powiększył -Ty nigdy... — nie dałam mu dokończyć, ponieważ od razu energicznie pokręciłam głową, na nie wiedząc, o co mu chodzi - Nie bój się. Jesteś bezpieczna — powiedział miłym dla ucha głosem, który sprawił, że poczułam się odrobinę lepiej.

Podniósł się i przybliżył moje ciało do swojego, sprawiając, że teraz leżałam na jego klatce piersiowej, czując, jak jego silne ramiona obejmują moje ciało.

- Masz ze mną za dobrze — stwierdził, czując zapewne spokojne już bicie mojego serca.

- Też tak uważam, ale nie chcę, aby było inaczej — zrobiłabym wszystko, aby było tak, jak jest dotychczas. Nie chciałam, aby mój Pan zmieniał się i był taki jak inni mężczyźni i żeby mnie nie traktował tak jak oni swoje uległe.

- Nie mogę ci tego obiecać — wyszeptał do mojego ucha, na co uniosłam lekko swoją głowę, patrząc prosto w jego oczy. Swoją prawą dłonią zaczął delikatnie masować mój policzek, przy okazji poprawiając kosmyk moich włosów - Co pomyślałaś, kiedy mnie zobaczyłaś? — spytał nagle, czym mnie nieco zaskoczył.

- Pomyślałam wtedy, że jesteś cholernie przystojny — odpowiedziałam, całkowicie szczerze. To była moja pierwsza myśl, kiedy go zobaczyłam, jednak to jego niski i przepełniony chrypą głos sprawił, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Na moje słowa, mój Pan zaśmiał się krótko, całując mnie delikatnie w czoło.

- A ja pomyślałem o tym, jaką będziesz świetną uległą i się nie myliłem. Lepszej nie mogłem mieć, oni znają się na rzeczy — odparł, opierając swoją brodę o czubek mojej głowy.

- Nie pamiętam i nie znam innego życia. Robili wszystko, abym była taka, jaka jestem, ale nie zdołali zabrać mi całej mnie — czasem, po moim policzku spływa jedna samotna łza, pamiętając co się ze mną działo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz