czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 4 (she's gone)

Powoli otworzyłam swoje oczy, a do moich nozdrzy wdarł się zapach naleśników. Z uśmiechem na twarzy wstałam z łóżka i na swoje nagie ciało zarzuciłam koszulę Richarda. Wolnym krokiem wyszłam z sypialni, kierując się do kuchni. Na sam widok Richarda w samych spodniach smażącego naleśniki zagryzłam lekko dolną wargę. Po cichu na palcach skradłam się do niego i rękoma objęłam go w pasie, przytulając się do jego pleców.

- Dzień dobry księżniczko — odwrócił się do mnie, przerywając tym samym swoje zajęcie i uśmiechnął się szeroko, całując mnie w czoło.

- Dzień dobry — odpowiedziałam, z powrotem wtulając się w jego plecy.

- Głodna? — spytał, zerkając na mnie kątem oka.

- Bardzo — mruknęłam, z przymkniętymi oczami wdychając jego cudowny zapach.

- Usiądź, zaraz będą gotowe — z niechęcią odsunęłam się od jego ciała i usiadłam przy stole. Czekając na pełen talerz naleśników, uważnie obserwowałam jego poczynania i nie mogłam się powstrzymać od tego, aby nie przegryźć swojej dolnej wargi.

Richard był bardzo umięśniony, więc przy prawie każdym jego ruchu, jego mięśnie się napinały, w dodatku podniecał mnie widok półnagiego mężczyzny, który przyrządzał dla mnie śniadanie. W duchu przyznałam, że chciałabym, widzieć go takiego każdego ranka. Po zjedzonym wspólnie, śniadaniu, włożyłam pusty talerz do zlewu, czując nagle, jak Richard oplata swoje dłonie wokół mojej tali.

- Czy mi się zdaje, czy moja księżniczka nie ma nic na sobie pod moją koszulą? — wyszeptał, seksownie do mojego ucha przegryzając go, przez co po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.

- Nic a nic — również, szepnęłam i odwróciłam się do niego przodem, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.

***

- Kochanie wychodzę! - krzyknęłam, w korytarzu zakładając na nogi czarne szpilki. Właśnie wychodziłam z dziewczynami do klubu, gdzie odbędzie się mój wieczór panieński. Miałam zamiar dobrze się bawić i po prostu upić się do nieprzytomności.

Czas leciał, a ja z każdym mijającym dniem, uświadamiałam sobie, że ja nie potrafiłabym żyć bez niego. Próbowałam sobie jakoś to wszystko poukładać i zrobić coś, co nie robiłoby ze mnie wariatki, którą byłam, ale za każdym razem, po prostu nie potrafiłam. Serce i rozum kłóciły się ze sobą, ale to serce zawsze wygrywało i to, że byłam do niego bardzo przyzwyczajona. Do bijącego od niego ciepła, zapachu i tych cudownych chwil, kiedy po moim ciele, co chwilę przechodziły dreszcze. Nim się obejrzałam, data naszego ślubu, była już na wyciągnięcie ręki i nie czułam nic niepokojącego. Tak jakbym tego chciała, mimo że gdzieś tam z tyłu głowy, myślałam o tym, co stosunkowo niedawno chciałam zrobić.

Po chwili poczułam, jak Richard obejmuje mnie od tyłu, na co ja od razu odwróciłam się do niego przodem, wieszając swoje dłonie na jego szyi.

- Baw się dobrze kochanie — powiedział, całując mnie krótko w usta.

- Ty też i mam nadzieje, że z chłopakami nie wywrócicie tego domu do góry nogami — zdążyłam poznać przyjaciół mojego narzeczonego i mogę śmiało powiedzieć, że z nimi wszystko jest możliwe.

- Bardzo śmieszne kochanie. Idź i baw się dobrze, a już jutro będziesz cała moja — przy ostatnich słowach pochylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha, na co cicho zachichotałam.

- Do zobaczenia przy ołtarzu — uśmiechnęłam się i ostatni raz go całując, wyszłam z domu. Na dworze czekała na mnie już limuzyna, weszłam do niej, a w środku były już dziewczyny. Każda trzymała w ręku szklankę wypełnioną alkoholem, jedna z nich-Anastasia, która siedziała koło mnie, nałożyła na moją głowę biały welon, podając mi szklankę z bursztynową cieczą. Od razu wzięłam parę łyków, czując przyjemne pieczenie w środku.

Przez całą drogę śmiałyśmy się i rozmawialiśmy, wlewając w siebie drink za drinkiem. Po trzydziestu minutach byłyśmy już na miejscu i mimo że to był dopiero początek, od wypitego alkoholu huczało mi już w głowie. W dobrych humorach weszliśmy do klubu, gdzie muzyka grała w najlepsze, a w powietrzu dało się wyczuć zapach alkoholu, pomieszanego z dymem papierosowym.

Skierowałyśmy się w kierunku wykupionej wcześniej loży, gdzie czekała na nas spora ilość alkoholu i różnych przekąsek. Wieczór panieński trwał w najlepsze, a ja naprawdę świetne się bawiłam, gdy nagle w głośnikach rozbrzmiał głos didżeja.

- Proszę o chwilę uwagi — kiedy ludzie odwrócili się w jego kierunku, kontynuował — Dzisiaj w naszym klubie mamy jedną wyjątkową dziewczynę, która jutro wychodzi za mąż! - wykrzyczał do mikrofonu, a ludzie zaczęli wiwatować i klaskać. Na moich policzkach pojawiły się jeszcze większe rumieńce, a usta wygięły się w dużym uśmiechu. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw — Zapraszamy do nas — posłusznie wstałam z sofy i chwiejnym krokiem weszłam na parkiet, gdzie didżej wręczył mi kwiaty.

- Ale od kogo te kwiaty? — spytałam niewyraźnie, ponieważ od wypitego alkoholu język zaczynał mi się plątać.

- Narzeczony kazał mi to pani wręczyć — wytłumaczył, wracając za konsolę, a ja wróciłam do dziewczyn.

- Od kogo dostałaś kwiaty? — od razu zaatakowała mnie pytaniem Sharon.

- Od Richarda — uśmiechnęłam się, patrząc na pokaźnych rozmiarów bukiet. Nagle obok mnie, pojawił się kelner, który dał mi kufel wypełniony wodą, abym mogła wsadzić tam kwiaty na dzisiejszą noc. Podziękowałam i włożyłam tam kwiaty, stawiając je na stoliku.

***

Była już trzecia nad ranem, a ja się tym w ogóle nie przejęłam. Pijąc ze szklanki kolejnego drinka, tańczyłam z dziewczynami, gdy nagle podszedł do mnie jakiś chłopak.

- Mogę prosić do tańca? - spytał, a ja tylko pokiwałam lekko głową. Wziął mnie za rękę i zaprowadził na środek parkietu. Gdy już się tam znaleźliśmy, odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam seksownie wkręcić swoim tyłkiem do zmysłowej piosenki, która wydobywała się z głośników.

Nie panowałam nad swoim ciałem, czułam, że odlatuję. Czułam się jak po narkotykach, tak błogo i beztrosko. Chłopak objął mnie wokół mojej talii, jęcząc mi do ucha. Dopiero teraz zorientowałam się, że cały czas ocierałam swoim tyłkiem o jego krocze. Nic sobie z tego nie robiąc, zachichotałam i przybliżyłam się jeszcze bardziej do niego. Jego dłonie błądziły po moim ciele, a kiedy znalazły się pod moją sukienką, po moim ciele przeszedł dreszcz.

Opróżniłam do końca swojego drinka, po czym rzuciłam gdzieś szklankę i zawiesiłam swoje dłonie, na jego szyi przylegając jeszcze bardziej, swoim ciałem do niego. Jedną dłonią zaczął delikatnie ściskać moją pierś, natomiast drugą zbliżał się do mojej kobiecości. Nie mogłam się doczekać, aż włoży rękę pod moje kuse majtki, byłam spragniona i chciałam, aby objęły mnie męskie dłonie.

Gdy miał już to zrobić, nagle przestałam czuć jego klatki piersiowej na swoich plecach ani jego rąk na swoim ciele. Nie wiedziałam, co się dzieje. Odwróciłam się, rozglądając się, ale nie dostrzegłam go.

Po chwili poczułam, jak ktoś kładzie mi na usta, rękę z jakąś szmatką, a drugą trzyma mnie mocno w talii. Nie miałam siły się bronić, moje ciało błyskawicznie zrobiło się słabe, a obraz przed oczami zaczął mi się zamazywać, aż w końcu nie widziałam nic oprócz ciemności, ale przed tym usłyszałam, jak ten ktoś szepcze mi do ucha.

- Nie lubię, jak ktoś próbuje, bawić się moimi uczuciami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz