piątek, 13 lipca 2018

Rozdział 3 (Kochaj i nie udawaj)

Budząc się rano, nie znalazłam obok siebie mężczyzny, który mnie kupił. Nie wiedziałam co mam w tej sytuacji robić. Nie wiedziałam, czy mogę wyjść, zjeść lub zrobić cokolwiek innego, ale głośno wzdychając, postanowiłam wyjść i zejść, chociaż na dół. Zrzuciłam z siebie kołdrę i wyszłam z sypialni, schodząc na dół, po szklanych schodach.

Na dole przywitały mnie cudowne zapachy i idąc za ich tropem, znalazłam się w kuchni, gdzie ku mojemu zdziwieniu mój mężczyzna stał przed kuchenką w samych spodniach i coś przyrządzał. Podchodząc do niego najciszej, jak umiałam, przytuliłam się do jego pleców, czym go trochę zaskoczyłam.

- Dzień dobry — powiedziałam z uśmiechem na twarzy, będąc nadal przytulona do jego silnych pleców.

- Dzień dobry — odpowiedział i spojrzał na mnie kątem oka, nieco odwracając głowę w moim kierunku — I jak spało się pierwszego dnia? — spytał, z powrotem patrząc na patelnie, na której smażyło się ciasto naleśnikowe.

- Dobrze — odpowiedziałam i oderwałam się od niego, zajmując miejsce na jednym z wielu stołków barowych — Nie wiedziałam, że potrafisz gotować. Sądziłam, że masz od tego swoją gosposię — widok z rana, jaki zastałam, zaskoczył mnie i byłam bardzo ciekawa, dlaczego nie jest inaczej, był przecież tak obrzydliwie bogaty.

- Tak naprawdę nie umiem gotować — przyznał się, cicho śmiejąc się pod nosem — To jedyne co potrafię zrobić. Banalne jak świat naleśniki — na jego słowa zaśmiałam się cicho, mogąc się w sumie tego domyślić — A robię je, ponieważ dzisiaj moja gosposia nawaliła, a nie chciałem, abyś umarła mi z głodu podczas mojej nieobecności — już więcej się nie odzywałam, tylko przyglądałam się jego ruchom, nie mogąc się napatrzeć jego mięśniom ani tego, że był bez koszulki, tylko w samych dresach. Po pewnym czasie nałożył dla mnie i dla siebie porcję naleśników i siadając koło mnie, w ciszy zjedliśmy śniadanie, po którym mężczyzna poszedł na górę i po dziesięciu minutach zszedł na dół w swoim nienagannym garniturze.

- Nie będzie mnie przez resztę dnia. Jedyne czego nie możesz to wychodzić poza dom, poza tym możesz robić wszystko, na co masz tylko ochotę w granicach rozsądku. Chociaż wątpię, że byś odważyła się zrobić coś szalonego — jedyne co zrobiłam, to przytaknęłam głową na znak, że rozumiem, śledząc go wzrokiem, aż do samego wyjścia.

Obracając się na barowym krześle, patrzyłam na całe pomieszczenie, w jakim się znajdowałam, uświadamiając sobie, że gdybym chciała zwiedzić całą willę, zajęłoby mi to chyba kilka dni. To było niesamowite, jak ten budynek był wielki, że aż na samą myśl kręciło mi się w głowie. Przez to też nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić przez resztę dnia. Ja, sama, w wielkim domu.

Paradując w samej koszuli mojego pana, zwiedziłam kilka miejsc, na koniec decydując się na przeczytanie jednej z milionów książek, jakie znajdowały się na całej ścianie.

Nie wiedząc kiedy, zasnęłam przykryta puchowym kocem na kanapie w salonie. Zdołały obudzić mnie dopiero kroki mojego pana, gdzie na jego widok od razu wstałam, bojąc się, że może być na mnie zły za to, że tak po prostu spałam na jego kanapie.

- Spokojnie — powiedział i usiadł koło mnie, rozluźniając nieco swój krawat — Mówiłem ci, że możesz robić, co chcesz — odparł i spojrzał na mnie swoim zmęczonym wzrokiem, po czym wziął mnie na swoje kolana, uważnie mi się przyglądając — Chociaż zdziwiło mnie to, że wybrałaś czytanie jakiejś książki — mruknął do mojego ucha, lekko je przegryzając.

- Jesteś zmęczony? — spytałam, podnosząc głowę do góry, by móc spojrzeć na jego twarz.

- Tak. Dzisiaj miałem bardzo ciężki dzień — odparł i przymknął swoje oczy, cicho wzdychając.

- Więc pozwól, że trochę pomogę ci się rozluźnić — w odpowiedzi jedynie cicho mi odmruknął, a ja do końca rozwiązałam jego krawat i rzuciłam go gdzieś na podłogę. Następnie zaczęłam po kolei rozpinać guziki od jego białej koszuli, całując przy tym każdy centymetr jego klatki piersiowej. Słysząc jego ciche pomruki zadowolenia i czując to, że jego mięśnie się rozluźniają, zjechałam swoimi pocałunkami jeszcze niżej, zatrzymując się na pasku od spodni.

Nie zwlekając ani sekundy rozpięłam jego spodnie, a następnie wyciągnęłam jego ogromnego członka z czarnych bokserek, który ledwo mieścił mi się w dłoni i zaczęłam robić to, co każdemu klientowi przez te wszystkie lata.

- Jesteś niesamowita — wysapał, gdy jego członek znalazł się w mojej buzi, zaczynając go mocno ssać. Lizałam go, ssałam, a czasem nawet połykałam najlepiej, jak potrafiłam, aby był ze mnie zadowolony. Nie musiałam czekać długo, nim z głośnym jękiem, doszedł w moich ustach, a ja wszystko ładnie połknęłam, nie pomijając żadnej kropelki.

- Grzeczna dziewczynka — powiedział i pogłaskał mnie po głowie, na co zadowolona uśmiechnęłam się do swojego właściciela.

- Dla ciebie. Taka kobieta, jak ja jest wdzięczna za najmniejsze dobro od swojego właściciela — odparłam, przegryzając swoją dolną wargę.

- Nigdy się tobą nie znudzę. Nie ma takiej opcji, żebym porzucił taką dziewczynę taką jak ty — z jednej strony bałam się jego słów, ponieważ nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać, a z drugiej strony byłam zadowolona, że prawdopodobnie będzie chciał mnie zatrzymać tak na zawsze. Nie mam się gdzie podziać, a innego świata nie znam i nie poznam. Było już za późno na normalne życie.

- Cieszę się z tego powodu — powiedziałam cicho, spuszczając swoją głowę nieco w dół.

- Naprawdę? - zadał mi pytanie i złapał za mój pod brudek, podnosząc go do góry, tak abym patrzyła prosto w jego oczy.

- Jestem twoja — odpowiedziałam szeptem, co przyczyniło się do zadowolonej miny mojego właściciela.

- Rozumiem - odparł, uważnie mi się przyglądając, jakby zastanawiając się co ze mną teraz zrobić. Schował swojego członka, zapinając swoje spodnie. Następnie pocałował mnie namiętnie w usta, po czym wstał i poszedł na górę, zostawiając mnie klęczącą na podłodze.

Gdy mężczyzna wrócił, zastał mnie w tej samej pozycji, w jakiej ostatni raz mnie widział. Widać było, że brał prysznic, ponieważ jego włosy były mokre, a kropelki wody gdzieniegdzie spadły na jego czarną koszulkę.

- No proszę, jaką grzeczną dziewczynkę sobie kupiłem — powiedział, jakby do siebie, ponownie siadając na brzegu kanapy, by całując mnie, mógł sobie posadzić mnie okrakiem na swoich kolanach. Nie tracąc czasu, od razu wtargnął swoim językiem między moje wargi, sczepiając swój narząd smakowy z moim. Nagle usłyszałam, jak ktoś wszedł do domu przez panującą w nim ciszę, a potem słychać było jedynie stukot szpilek, przez co oderwałam się od mojego pana jednak nie na długo, ponieważ mój pan nic sobie z tego nie robił.

- Ktoś idzie w naszym kierunku — powiedziałam, między pocałunkami chcąc, aby przestał.

- Zamknij się — warknął, tuż przy moich ustach, na nowo złączając je ze swoimi. Jego ton głosu dał mi dużo do zrozumienia i wiedziałam, że popełniłam dzisiaj swój pierwszy błąd, za który mogę być później ukarana.

Całował mnie bardzo namiętnie, przez co nie mogłam się powstrzymać od cichych jęków zadowolenia, gdy nagle usłyszeliśmy czyjeś chrząknięcie przez co, to mój właściciel dopiero teraz się ode mnie odsunął. Będąc niezmiernie ciekawa, kto to jest, odwróciłam wzrok w kierunku wejścia do salonu i ujrzałam typową blondynkę, która wyglądała jak tania dziwka. Domyślając się, że to musi być jedna z byłych kochanek mężczyzny, przytuliłam się do jego klatki piersiowej, uśmiechając się do niej zwycięsko. To on mnie teraz miał i pożądał, nie ją. Co, nie wiedząc czemu, strasznie mi się podobało. Zapewne biedaczka nie mogłam pogodzić się z tym, że po jednej nocy ją rzucił, nie chcąc ani trochę angażować się w tę znajomość.

- Nie masz mi nic do powiedzenia? — spytała, gdy mężczyzna nie miał zamiaru ani ochoty prowadzić z nią żadnego dialogu.

- Nie — odparł krótko, chłodnym tonem głosu, całując mnie w czoło, co sprawiło, że poczułam się w tej chwili jeszcze lepiej — I w sumie nie wiem, po co tu przyszłaś. Możesz już stąd iść - chciałam wręcz parsknąć śmiechem, widząc jej minę, jednak mój pan zaczął głaskać delikatnie moje plecy, jak i uda drugą ręką, na co mruknęłam zadowolona niczym kotka.

- A gdy chciałeś mnie pieprzyć, to wiedziałeś, dlaczego do ciebie przychodziłam — powiedziała, z wyrzutem próbując się nie popłakać.

- To była tylko jedna noc, której tak naprawdę nie pamiętam do końca przez wypity alkohol. I radziłbym ci naprawdę stąd iść. Bo jak widzisz, muszę zająć się tą ślicznotką — jak powiedział tak i zrobił. Podniósł się z kanapy razem ze mną, trzymając swoje dłonie pod moim tyłkiem i zaczął iść w stronę wyjścia z salonu, po drodze mijając zapłakaną już dziewczynę.

Niosąc mnie tak, patrzył cały czas się prosto w moje oczy, uśmiechając się do mnie i nie przejmując się tym, że blondynka wpadła w szał i zaczęła go wyzywać, krzycząc na całe gardło. Gdy byliśmy już na górze, krzyki ucichły i ostatnie co było słychać do głośny trzask drzwiami.

- Jest pan prawdziwym łamaczem kobiecych serc — powiedziałam, również patrząc w jego brązowe oczy z uśmiechem na twarzy.

- Tak to prawda. Nic się przed tobą nie ukryje — na jego słowa zaśmiałam się krótko, opierając swoje czoło o jego. Zaniósł mnie do sypialni tak, jak myślałam od początku i położył mnie na łóżku, zwisając nad moim ciałem.

- Nie dam ci dzisiaj spać — mruknął w moje usta, a potem przez resztę wieczoru, jak i większość nocy pieścił moje ciało, nie pomijając żadnego skrawka. Będąc jego uległą, nie byłam mu dłużna, ani przez chwilę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz